Hidden & Dangerous

Pentium 200, 32 MB RAM, akcelerator; zalecane Pentium II, 64 MB RAM, akcelerator III generacji

Pentium 200, 32 MB RAM, 
akcelerator; zalecane Pentium II, 64 MB RAM, akcelerator III 
generacji

Hidden & Dangerous to symulacja działań małego oddziału

komandosów SAS na tyłach linii nieprzyjaciela. Ludzi można

wybrać z grupy 40 ochotników: do kampanii -- 8, do kolejnych

misji -- po 4. Każdy żołnierz opisany jest 5 współczynnikami

(celność, stopień niewykrywalności, siła, wytrzymałość i 

szybkość reakcji), które decydują o przydatności do różnych

zadań. Jak się łatwo domyślić, najsilniejszemu damy CKM, a 

najcichszy będzie robił za zwiadowcę. Kampanii jest 6, a w nich

od 4 do 6 misji.

Reklama

Zacznę od błędów, których jest sporo, a potem zajmę się sprawami

przyjemniejszymi. Sztuczna Inteligencja -- zarówno w odniesieniu

do naszych ludzi, jak i przeciwników -- prawie nie istnieje. Gdy

wydamy komendę "Follow me", nasi ludzie robią co chcą --

najczęściej giną w jakiś dramatyczny sposób, wpadają do wody lub

pod tramwaj (dosłownie). Wydawanie komend z mapy taktycznej

(trochę tak jak w Rainbow Six) jest bardzo niebezpieczne, a 

przydatność tego -- niewielka. Komandosi bardzo często nie

potrafią dojść na wyznaczone miejsce, blokują się nawet tam,

gdzie nie ma ku temu wyraźnego powodu. Komputer często wybiera

najkrótszą możliwą drogę, np. przez środek trzydziestometrowej

skały. Sterowanie ręczne jest może bardziej uciążliwe, ale

przynajmniej daje pewność, że komandosi zrobią dokładnie to,

czego sobie życzymy.



Niemcy dysponują nadprzyrodzonymi zdolnościami. W jednej z misji

nocnych (musiałem rozjaśniać ekran, żeby coś zobaczyć), strażnik

pierwszą kulą zastrzelił mojego komandosa, który miał wskaźnik stealth

100% i powinien ponoć unikać nawet najbardziej czujnych patroli. Może

nie byłoby w tym nic dziwnego, ale Niemiec strzelał z 30 metrów do

leżącego. W grze praktycznie nie da się podkraść do przeciwnika i 

zlikwidować go nożem -- usłyszy czołgającego się komandosa z 

odległości 10 metrów. Okazuje się też, że skuteczny zasięg pistoletów

maszynowych to około 100 m -- z takiej bowiem odległości Niemcy

potrafią skutecznie trafić w kwadrat 30 cm^2 (głowę naszego

człowieka). I tak dalej...

Oprócz tego gra pełna jest bugów, które ewidentnie wynikają z 

(przepraszam za określenie) głupoty programistów. Każda misja ma

tylko jeden slot na save. Kiedy chcemy załadować grę, musimy

wyjść do menu głównego, wybrać kampanię oraz misję i dopiero

wtedy pojawia się ikonka "load". Ponieważ nasi ludzie giną

przeciętnie co 5 minut, w niektórych misjach nawet częściej,

połowę czasu spędzamy na wychodzeniu i ładowaniu misji. Paranoja

-- to zbyt łagodne określenie. Gdy gra zostanie załadowana, nasi

ludzie dosłownie wiszą w powietrzu, a jeżeli siedzą w jakimś

pojeździe, wystają przez dach -- trzeba ich wysadzić i jeszcze

raz zapakować do wehikułu. Czasem komandosi z nieznanych

przyczyn zapadają się pod ziemię (też dosłownie) i giną.

Z drugiej strony, gra jest śliczna, pełna pomysłów i -- mimo

tylu niedoróbek -- bardzo grywalna. Wciąga tak, że nie można się

od niej oderwać. Denerwuje, ale nie pozwala odejść od komputera.

Oprawa graficzna plasuje ją o trzy klasy wyżej od Spec Ops,

podobnie dźwiękowa.

Pewnie widzieliście film "Szeregowiec Ryan"? Gra bardzo dobrze

oddaje jego klimat (zwłaszcza kiedy zaczynamy strzelać z CKM-u).

To dobra gra, mimo tylu błędów (mam wielką nadzieję, że szybko

pojawią się patche poprawiające niektóre z nich). GRAĆ, bo

drugiej takiej nie ma.

ZooltaR

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: akcelerator
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy