GTA: Vice City - PS2

Tytuł: Grand Theft Auto: Vice City
Platforma: PlayStation2
Wydawca: Take 2 Interactive Europe
Gatunek: Akcja
Premiera: rozglądajcie się już po sklepach ;-)

UWAGA! Tekst przeznaczony dla czytelników, którzy mają już w kieszeni dowód osobisty. Dlaczego? Gdyż sama gra przeznaczona jest dla dorosłych i dojrzałych odbiorców! Jeżeli nie spełniasz tych wymagań kliknij tutaj.

Jeżeli jednak jesteś przygotowany na "męskie gry" to ruszaj z nami!

Mam na imię Tommy... Tommy Vercetti. Jeżeli chcecie poznać moją drogę do sukcesu w światku przestępczym "VICE CITY" to bez wahania "łyknijcie" moje najnowsze przygody, które zostały już wydane na PlayStation2. Mówię wam - nie zawiedziecie się. Oprowadzę wasze zady po najbrudniejszych peryferyjnych dzielnicach, dyskotekowych klubach oraz najdroższych apartamentach i posiadłościach mafijnych przywódców! Pokażę wam na czym polega władza. Władza i pieniądz to najmocniejsze strony mojego biznesu. Jeżeli nie jesteście ze mną - jesteście przeciwko mnie!

Jeżeli macie jeszcze jakieś wątpliwości to najwyższy czas i miejsce by je rozwiać. Zamknijcie choć na chwilę swoje "jadaczki", a powiem wam - co i jak. Osobiście przyjmując główną rolę w tym projekcie chłopaków z ROCKSTAR'u zastanawiałem się czy kolejna część GTA przejdzie moje oczekiwania. Stało się inaczej - ta gra przeszła moje najśmielsze oczekiwania!!! Szczerze mówiąc nie spodziewałem się po wersji "PS2'jkowej" koksów zakrapianych alkoholem z pistacjowym wywarem. Podchodziłem bardziej emocjonalnie do "VICE CTY" jako sequela oferującego jedynie nowe misje w nowym wizualnym i klimatycznym wdzianku. Jakież było moje zaskoczenie, gdy pochwyciłem w swe dłonie scenariusz oraz ujrzałem pierwsze projekty miasta. "Kopara" opadła mi na glebę i nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa... ująłem długopis w dłoń i podpisałem kontrakt. Pomyślałem - wchodzę w to! Developer "DMA design" udowodnił mi po raz kolejny, że ma jaja na swoim miejscu. Złożenie pamiętnego podpisu odbieram dzisiaj jako najtrafniejszą z życiowych decyzji. Opowiem wam o tym kilka słów...

Podczas pierwszego dnia planu zdjęciowego dowiedziałem się, że głosu użyczy mi... słuchajcie... sam - Ray Liotta!!! Byłem pod wrażeniem. Jak się jednak niedługo okazało moi towarzysze z "VICE CITY" także zostali hojnie obdarowani, gdyż głosów swych użyczyli im m.in.: Lawrence Taylor, Luis Guzmán, Gary Busey, Jenna Jameson, William Fichtner, Danny Trejo oraz David Paymer. Pomyślałem sobie: "Boże - czy oni kręcą jakiś Hollywoodzki HIT?". Ileż to przedsięwzięcie będzie kosztować? No ale skoro ich stać to niech działają - ich sprawa. Pewnego słonecznego poranka dostałem telefon, że rozpoczynamy nagranie - już w pełni zaprojektowanym mieście! Pełen zaniepokojenia oraz podniecenia ruszyłem ku memu przeznaczeniu. Przed wejściem na plan dostałem do wdziania na siebie nowe dżinsy oraz luźną bluzę, którą scharakteryzowałbym krótko - "BAHAMA". Producent kazał zamknąć mi oczy i wprowadził do "VICE CITY". Charakterystyczny kopniak zasiany w plecy miał oznaczać, że mogę unieść swe powieki... ŁUPPP! Auuu... (prosto w "nery"... dlaczego muszę znosić to poniżanie?). W tym momencie poczęły docierać do mnie pierwsze impulsy wzrokowo - słuchowe. Przetarłem oczy, przeczyściłem jeszcze raz uszy i uwierzyć nie mogłem w to co się wokół mnie dzieje! "Ludzie!" - krzyknąłem. "Wasze VICE CITY przy ostatnim naszym dziele GTA3 to jak księżniczka przy ropusze!". Uznałem jednak, że i tak nie warto się wydzierać, gdyż z grupy zarządzającej tym projektem nikt mnie już nie usłyszy. Wokół mej osoby roztaczał się krajobraz przecudny: wysokie egzotyczne palmy, zapierająca dech w piersiach architektura budynków oraz całkiem nowi ludzie, samochody... o rany! - nawet skutery, ścigacze i "czopery"! Ale zaraz, zaraz... wszystko tak nienagannie płynnie chodzi i wygląda jakby o niebo wyraźniej... tyle detali, szczegółów i nic nie szarpie, "nie dorysowuje"! Rzeczywiście - ma prawo to wszystko tak cudownie wyglądać, gdyż w umowie była wzmianka o zastosowaniu znacznie ulepszonego ENGINE'u graficznego. No, no... takiej oprawy to by się nawet XBOX nie powstydził. Ale dość już tego stania w miejscu i rozglądania się. Rozejrzyjmy się po mieście w celu odszukania wprowadzonych zmian i ulepszeń! "TAXI" - wyjęczałem wczorajszym głosem. Coś mi się zdaje, że kierowca mnie zignorował... przy najbliższej okazji odstrzelę mu łeb. Ooo... jaki "kolo" jedzie na skuterze - może by się przejechać "z nim"? Ale zaraz - jak się wsiadało do pojazdów? (w ukrytej słuchawce otrzymałem podpowiedź: "trójkątem baranie!... za co my mu płacimy?". Faktycznie - trójkątem - jak mogłem zapomnieć! Podbiegłem do kierowcy dwukołowca i myśląc, że starym sposobem pozbawię go maszyny - odruchowo "łupłem" go z łokcia w czachę! O Yeah! Ale efekt! Z wyglądu "makaroniarz" - fiknął efektownego orła na plecy zataczając się na asfalcie. Pomyślałem - Ci programiści to mają fantazję ;-) Wskoczyłem za kierownicę i dodałem mocy małemu silniczkowi. WOW! Fajnie się steruje tym jednośladem! Im szybkość na mym cyferblacie się zwiększała tym moja koszula coraz bardziej była targana przez wpadające pod nią powietrze! (no takiego detalu to się nawet w snach nie spodziewałem). Mym oczom podczas tej beztroskiej podróży dane było oglądać takie samochody, że... że... jak to ująć? No jak by to nie ująć pojazdów wszelkiego typu naliczyłem chyba ze dwieście! Nagle poczułem jak o me czoło rozbijają się krople... tak - to były krople deszczu! Ten fakt utwierdził mnie w przekonaniu, że zmienne warunki atmosferyczne jak i zmieniające się w czasie rzeczywistym pory dnia pozostały w niezmienionej formie. No nie do końca jest to prawdą, gdyż deszcz wygląda teraz naprawdę "super-realisycznie"! Wyobraźcie sobie, że nawet zacinające krople deszczówki spływają po kamerze, która rejestruje moje poczynania! Napatrzeć się nie można. Wśród samochodów rozpoznawałem sporo marek i modeli takich chociażby jak: CHEVROLET CORVETTE, PORSCHE 911 TARGA czy LAMBORGHINI COUNTACH - jednym słowem "BUM-CYK-CYK" na resorach. Obracając się w takim towarzystwie jak mógłbym nie skorzystać z dobrodziejstw tego świata - w oka mgnieniu pozbawiłem pierwszego lepszego kierowcę jego luksusowego dobytku. Maszyna prowadziła się wyśmienicie a praca kamery podczas moich ostrych i zdecydowanych ruchów zasługiwała co najmniej na nominację w kategorii "Ukazywanie efektów specjalnych". Dla zrelaksowania postanowiłem przemodelować kilku przechodniów... dało się! Jak miło, że nie usunięto tego elementu ;-) Czas mijał upojnie ale poczęło mi czegoś brakować. Już wiem - muzyki! Ale zaraz... przecież jest w tym bolidzie chyba jakieś radio? No proszę - jest na swoim miejscu. Odruchowo rozpocząłem przeskakiwać po stacjach radiowych, gdy nagle z głośników usłyszałem znane mi numery... ale to niemożliwe! "Na mordę Maryjana"! - krzyknąłem. Toż to największe przeboje w oryginalnych wersjach tak wielkich muzyków i kapel jak: Iron Maiden, Judas Priest, Twisted Sister, Ozzy Osbourne, Michael Jackson, INXS, Quiet Riot, The Buggles, Cutting Crew, Tears for Fears, Megadeth, Slayer, Frankie Goes to Hollywood, Kate Bush, Electric Light Orchestra, Lionel Richie, Yes oraz Bryan Adams!!! (i wielu, wielu innych). Naprawdę nic więcej mi do szczęścia w tamtej chwili nie trzeba było. Utwierdziłem się w przekonaniu, że biorę udział w czymś wielkim. W powstawaniu nowego, doskonałego gatunku - serii Grand Theft Auto. Ukołysany w skórzanej tapicerce i sportowych fotelach tak pięknymi utworami muzycznymi zdałem sobie sprawę ze znaczenia słowa: błogostan! Nie trwała ta chwila jednak zbyt długo, gdyż w mej ukrytej słuchawce odezwał się głos producenta: "Nie po to ci płacimy tyle forsy byś bezproduktywnie bujał się po mieście i obijał! Do roboty patałachu!". No to - patałachu - mógł sobie darować... on chyba faktycznie nie do końca wie z kim ma do czynienia. Chce "show" to będzie je miał! Pociągnąwszy za dźwignię hamulca ręcznego skierowałem swój pojazd w kierunku hotelu, gdzie byłem zameldowany. Zmieniłem ubranie i odebrałem ważną wiadomość na osobistym telefonie komórkowym... no, no - postępy robimy! Już nie muszę "pylać" jak jakiś amator po budkach telefonicznych (no chyba, że misja tego wymaga - ale to ostateczność). Za zadanie otrzymałem nastraszyć "fagasa" winnego memu szefowi okrągłą sumkę. Góra powiedziała bardzo wyraźnie: "Zastrasz a nie zabij - bo gdy go sprzątniesz to nici z naszej forsy... pamiętaj o tym". "Okej" - odpowiedziałem. Wskoczyłem do fury i udałem się do najbliższego sklepu z "narzędziami", gdzie dokonałem - myślę - słusznego zakupu MŁOTKA! Pewnie myślicie po co mu młotek? Przecież w GTA3 nie dało się ani "bejsbolem" ani innym tępym narzędziem niszczyć dóbr materialnych! No i tu mam dla was miłą niespodziankę - w VICE CITY już można, dlatego z narzędziem w ręku udałem się do swej ofiary. Jako cel molestowania obrałem lśniący pojazd osoby winnej dług. Kilka sprawnych pociągnięć po karoserii i po krzyku! Efekt był przecudny: karoseria na całej swej powierzchni była powgniatana, porysowana a szyby powybijane. Mam nadzieję, że to nauczy kolesia dotrzymywać terminów spłaty. Kiedy indziej miałem inną ciekawą przygodę - zastanawiałem się w jaki sposób dostać się do jednego z czołowych recydywistów. Swoim zwyczajem przesiadywał często niedaleko nocnego klubu w swoim pojeździe, w towarzystwie ochrony. Podejść osobiście nie wypadało a jak mnie pamięć nie myli w GTA3 nie dało się przestrzelić szyb w samochodach. Jaka szkoda - szepnąłem cichaczem, gdy w słuchawce odezwał się głos podpowiadający mi: "Tommy... Tommy... jesteś tam?". "Jestem..." - odrzekłem leniwie. "Czego" - dodałem ospale i z nutką poddenerwowania w głosie na co usłyszałem: "Zapomnieliśmy Ci dodać, że zmieniliśmy znacząco kod źródłowy i teraz możesz już walić np. z karabinku snajperskiego w szyby a nawet w ludzi, którzy za tymi szklanymi taflami rezydują!". Pomyślałem - no "rewelka"! Bez zawahania wyciągnąłem swego gnata z lunetą i wymierzyłem w upatrzoną ofiarę. "Zzoomowałem" widoczny obraz i wycelowałem prosto w głowę... "TSzzzzz" - ulotniło się z tłumika, a głowa gangstera spadła na tylne siedzenie. Rozbryzgująca krew zalała wnętrze. Nie krzywdzie się tak - toż to mój normalny dzień w pracy. Dobrze, że nie wiecie co jeszcze was czeka. Kolejne zlecenie opiewało na sumkę 4 kawałków "baksów". Ofiara miała być potraktowana spalinową piłą do cięcia drzew. Nie będę wam opowiadał detali tej misji ale wyobraźcie sobie, że krew z "pacjenta" zalała prawie całą kamerę, która ukazuje akcję gry! Krople spływały po całym ekranie! Programiści chyba kultywują przemoc. Mniejsza z tym ;-) Mając trochę wolnego czasu postanowiłem bliżej poznać miasto. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się że mogę wchodzić do: sklepów, centrów handlowych (nawet piętrowych!), hoteli, niektórych sklepów, dyskotek, domów a nawet ogromnych posesji! "Nareszcie nic mnie nie ogranicza!" - puściłem ukradkiem z ulgą. Ludzie tłoczą się centach handlowych, spieszą do domów, do zakładów pracy, murzyni obijają się grupkami, dziewczyny skąpo odziane jeżdżą na wrotkach plażowymi traktami, pozostałe niewiasty namiętnie kołyszą biodrami w spacerowym chodzie... i mógłbym tak wymieniać bez końca. Życie w krainie niczym z "MIAMI" przypomina obrazy jakie w naszej wyobraźni nakreśliły kinowe hity. Raj na ziemi. Warto dodać, że w tym wirtualnym świecie życie toczy się na zadach dobrze nam znanych z ziemskiej autopsji. Gdy tak popadałem w zachwyt nad dziełem w jakim biorę czynny udział nagle na chodnik wjechał jednośladowy "ścigacz" i mało co a by mnie nie potrącił. Motocyklista chyba stracił kontrolę nad maszyną, gdyż dosłownie kilka metrów dalej zatrzymał się skutecznie na stolikach przed lodziarnią. Pomyślałem - ciekawe czy faktycznie trudno jest ujarzmić takie monstrum na dwóch kołach. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takimi mechanicznymi "rumakami" gdyż w GTA3 najzwyczajniej w świecie ich nie było. Podbiegłem do leżącego wehikułu i motocyklisty. Zainteresowałem się oczywiście tym pierwszym ;-) "Trójkąt" i podnoszenie ciężkiego motocykla rozpoczęte. Ufff... waży trochę. Wskoczyłem na siodło i otwarłem spust na maksimum możliwości! Zawieszenie pięknie się ugięło ukazując zaawansowaną pracę amortyzatorów. Cudnie - pomyślałem. Ale ciekawe czy da się zaszaleć na tylnim kole? Głos w ukrytej słuchawce oddający podpowiedzi programistów odrzekł: "Podczas wciskania gazu przechyl gałkę analogową do siebie - to pozwoli na postawienie przedniego koła w górze". Tak też zrobiłem... ale jazdaaa! A rany... ooo mamo!!! TRZASK!!!&^$$%&#&# $@#$!... chyba przesadziłem z podnoszeniem koła, gdyż zaorałem asfalt własnymi plecami a motor na dodatek nakrył me ciało. Dobrze, że jeszcze żyję. Jak widzę w rogu ekranu ubyło mi trochę życia... niedobrze. Nie zrażony niepowodzeniem postanowiłem szlifować swój talent kaskaderski. Do głowy przychodziły nowe ewolucje, postawy i pomysły. Wyczułem, że gdy gałkę przesunę podczas jazdy delikatnie do przodu to dosłownie kładę się przed owiewką zmniejszając opór aerodynamiczny i dzięki temu mogę uzyskiwać lepsze przyspieszenia! Gdy jednak gałkę dociskam maksymalnie to staję na podnóżkach i jednocześnie uruchamiając pedał hamulca (znaczy się "kwadrat") mogę nawet postawić motor na przednim kole!!! Ale zabawa! Ludzie - GTA: VICE CITY - przepełnione jest detalami uprzyjemniającymi zabawę pomiędzy misjami. Co ja mówię - tu przez cały czas jest zabawa! Ale skoro wspomnieliśmy o misjach to przypomniała mi się jedna z bardziej oryginalnych. Przygotowując się do zlikwidowania wrogiego kartelu byłem zmuszony skorzystać z pomocy przyjaciela, który miał na stanie helikopter. Wskoczyłem na jego pokład i "dosiadając" karabinu kazałem startować. Wirniki weszły na wysokie obroty i nim się obejrzałem już nadlatywaliśmy nad wyspę, na której panoszyli się przeciwnicy. Niczym w "VIRTUA COP" - swym celownikiem ściągałem wrogo nastawionych ludzi. Z takim ukazaniem akcji miałem do czynienia po raz pierwszy, ale wierzcie mi - wrażenia są niedopisania! Musicie to przeżyć osobiście. Gdy już załatwiliśmy cwaniaków wyskoczyłem z helikoptera by podczas eksploracji obcego terytorium zlikwidować pozostałych ukrytych snajperów i odszukać walizkę wyładowaną potężnym ?szmalcem". Ufff... misja nie należała do najprostszych. Gdy jednak udało mi się wykonać ją jak należy - udałem się późnym wieczorem do "DANCEBUDY" i na wyścigowy tor zdalnie sterowanych samochodzików w wiadomym celu... ODREAGOWANIA! W drodze powrotnej do własnej hacjendy zarwałem jeszcze blond-lalę i.... zresztą co będę wam opowiadał! Hłe, hłe... Przeżyjcie to sami!

P.S.
Na koniec w imieniu własnym - Tommy'iego Vercetti - chciałem podziękować MartineZ'owi, że znalazł dla mnie trochę wolnego miejsca w waszym portalu! Yooo - MartineZ. A wy, którzy dotarliście aż do tego miejsca recenzji nie wahajcie się tylko ulokujcie kasę w GTA:VICE CITY by zobaczyć mnie osobiście w oryginalnych akcjach!
Pozdrawiam wszystkich konsolowych maniaków - Tommy Vercetti (główny bohater GTA:VICE CITY)

MartineZ

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Platforma Obywatelska | wydawca | auto | city
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy