Die Hard: Nakatomi Plaza

Producent: Fox interactive, Piranha Games

Wydawca: Sierra

Dystrybutor PL: Play It

Gatunek: FPP

Data wydania PL: 11 czerwiec 2002

Wymagania sprzętowe: Direct X 8.0, PII 400, 64 MB RAM, CD x4, akcelerator grafiki 3D (16 MB RAM)

Cena detaliczna: 99 PLN

Ocena: 5/10



Taaak... te święta zapamiętam na długo. A wszystko miało być tak romantycznie. Kolacja przy świecach, nastrojowa muzyka... nawet specjalnie się ogoliłem i umyłem zęby... I co z tego? W Los Angeles jest ponad sto wieżowców, ale cooo tam. Terroryści zaatakowali właśnie TEN i właśnie DZISIAJ...

Reklama

Kurde, jak ja ich nie luuuuubięęęęęę !!!

Pamiętacie zapewne tą historię. Tak, tak - John MacLaine powrócił. Tym razem w grze komputerowej.

Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie film był wydarzeniem miesiąca. I nadal pomimo upływu lat sądzę, że jest jednym z lepszych filmów akcji. Więc, kiedy tylko dorwałem grę w moje brudne łapska, czym prędzej postanowiłem sprawdzić jak ma się jej jakość do filmu.



Jeśli chodzi o gatunek, to gra jest połączeniem strzelanki FPP z elementami RPG (mamy trzy wskaźniki naszego bohatera - żywotność, wytrzymałość, oraz morale). Tak samo jak w filmie, jesteśmy w biurowcu opanowanym przez terrorystów. A naszym zadaniem jest:

1) przeżyć;

2) pomóc zakładnikom;

3) zlikwidować terrorystów;


oraz przede wszystkim:


4) zdobyć buty ;-)



Z żalem przyznaję, iż sama gra ogromnie mnie rozczarowała. Zacznijmy od postaci wrogów. Niestety o tym, żeby reagowały odpowiednio do trafienia w odpowiednią część ciała można tylko pomarzyć. Cóż... "Soldier of Fortune" to "to" nie jest. Co więcej - trafione postacie padają błyskawicznie, po czym po chwili...znikają (!). No ja wiem, że noc Bożego Narodzenia to noc cudów, zwierzęta mówią ludzkim głosem, i tak dalej, ale bez przesady.



Przerywniki - animacje są takie sobie. Ich jakość przypomina nieco to, co niektórzy pamiętają jeszcze z gry "Another World". Taka średnio prymitywna wektorówka... Może odrobinkę lepsza. A skoro już jesteśmy przy animacjach, to może wypowiem się nieśmiało o grafice gry tak ogólnie. Muszę przyznać, że jak na takie wymagania sprzętowe i akcelerator 3D to gra pod tym względem jest kiepściutka. Żadnych efektownych wybuchów, szarobure pomieszczenia, postacie wrogów także nic specjalnego. A do Red Faction, Wolfensteina 2 i Unreala pozycja ta zupełnie się nie umywa (o HL już nawet nie wspomnę).


Muzyka także (delikatnie mówiąc) nieco rozczarowuje. W założeniu autorów miała być intrygująca, ale po pięciu minutach niestety "uszy więdną". Podejrzewam, iż średnio utalentowany muzyk pierwszego roku szkoły muzycznej skomponowałby lepszą na domowym syntezatorze w piwnicy.



Zastrzeżenia mam także do sterowania poczynaniami postaci. Na przykład taka oto sytuacja: Na początku gry wyjąłem odznakę i pokazałem ją portierowi (chciałem zobaczyć, jak zareaguje). Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie mogę jej schować. Pokazać, owszem, ale schować z powrotem do kieszeni - nie. I tak sobie chodziłem po hotelu z odznaką w wyciągniętej przed siebie ręce. Wydatnie przeszkadza także brak mapy (a zgubić się jest dość łatwo, bo wszystkie pomieszczenia są do siebie dość podobne).



Dochodzę ostatecznie do wniosku, że panowie prawdopodobnie chcieli zbić kasę korzystając z powodzenia filmu. Tyle, że po pierwsze film wyprodukowany został w roku 1998 (powtarzam, w roku 1988), a teraz mamy rok 2002 (powtarzam, rok 2002) - cóż za mały poślizg czasowy. A po drugie - panowie, jak chcecie zrobić kasę, to się robi porządną grę, a nie taką kiszkę.. .Bo to, w co miałem (nie)przyjemność grać, przypominało gry sprzed mniej więcej lat 10 i naprawdę jestem bardzo zdziwiony, co jest takiego w tej grze, iż ma takie wymagania sprzętowe (akcelerator 3D !!) i zajmuje cały pełny krążek CD.



W specjalnych podziękowaniach można przeczytać zdanie "i bardzo specjalne podziękowanie dla oryginalnej obsady i załogi Die Hard za zrobienie jednego z najlepszych filmów akcji wszechczasów". No cóż, to prawda. Ale prawdą też jest, iż niestety gra "produktem wszechczasów" nie jest.



Poza tym pomysł dawania do jednej gry dwóch opakowań, w dobie ochrony środowiska i minimalizacji kosztów wydaje mi się dość hmmm... dziwaczny. Znane firmy decydują się na wydawanie pasty do zębów w samych tubkach (bez kartonowych pudełek). Ale tutaj nie - tutaj są dwa pudełka do jednej gry. No po prostu rozrzutność do kwadratu. A kto za to płaci? Zapewne Ty drogi graczu.



Naprawdę chciałbym napisać o tej grze coś dobrego. Hmmmm, musi mieć przecież jakieś zalety. O, już wiem. Podkładka pod myszkę. Podkładka pod myszkę jest cool. Oczywiście zakładając, iż przy każdym używaniu myszki masz ochotę patrzeć na zakrwawioną stopę Bruca Willisa.



Podsumowując stwierdzam, iż gra nadaje się tylko i wyłącznie dla zdesperowanych maniaków przygód Johna MacLane'a. Ale takich naprawdę zdesperowanych. Gdyby wydana została na "fali popularności" filmu, gdyby nie miała takich wymagań, gdyby miała lepszą muzykę, lepszą grafikę, mniejsze wymagania sprzętowe, to być może miałaby jakieś szanse. Ale teraz... Już pierwsza część Duke Nukem'a była lepsza (tam przynajmniej było na czym oko zawiesić :)).



Jeśli więc nie jesteś maniakalnym maniakiem Johna M. i jego przygód, to odpuść sobie. Obejrzyj lepiej jeszcze raz film. Ponieważ sama gra jest jak John M. - w złym miejscu i w złym czasie.



phix

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: płazy | dystrybutor | film | akcelerator | wydawca | FOX | plaza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama