Devastation

Producent: Digitalo Studio

Wydawca: Arush Entertaiment

Dystrybutor PL: LEM

Gatunek: FPP

Data wydania: 25 marzec 2003

Data wydania PL: 25 kwiecień 2003

Wymagania sprzętowe: AMD Duron 700, 256 MB RAM, akcelerator 3D 32 MB

Cena detaliczna: 99 PLN

Ocena: 7/10



Od dnia w którym święcił triumfy "Doom" czy pierwsza odsłona "Quake'a" upłynęło już bardzo dużo czasu. Przez cały ten okres rynek gier komputerowych silnie ewoluował, wydając na świat kolejne perełki ze świata FPP. W pewnym okresie zaczęło mnożyć się ich tysiące, roiły się niczym grzyby po deszczu. Dlatego też gracz zrobił się wybredny i byle strzelanka nie mogła stać się dla niego hitem. Niestety całkowicie zapomnieli o tym panowie z firmy Digitalo Studio, którzy znakomicie zapowiadający się produkt zepsuli do tego stopnia, iż plasuje się jedynie na półce z przeciętnymi strzelankami. Niestety doszło do czegoś, czego się nie spodziewałem, a szkoda - zobaczcie zresztą sami, jak sprawy się mają.

Reklama



Grunt to dobra fabuła

Przyznacie wszyscy, że bardzo wiele zależy od tego jak wyglądać będzie ogólny zarys fabularny gry FPP. Początkowo fabuła "Devastation" wydaje się ciekawa, lecz później uświadamiamy sobie, że jest ona tylko ze względu na przymus, równie dobrze mogłoby jej nie być, a cała rąbanka pozostałaby bez zmian. Jednak skoro jest, to postaram się ją Wam przybliżyć. Po długich latach wojen, w dalekiej przyszłości, na prawie doszczętnie wyniszczonej Ziemi, rządy obejmują silnie skorumpowane korporacje, które nie liczą się z nikim i z niczym. Ludzie żyją pod zaborami śmiercionośnej polityki, okrutnych korporacji. Porządku wśród zniewolonych obywateli oraz jednostek partyzanckich pilnują Oddziały Pacyfikacyjne, które w sposób krwawy i brutalny tłumią najmniejsze oznaki niechęci do ich chlebodawców. Jedyna nadzieja tkwi w oddziałach ruchu oporu, w którego skład wchodzą przywódcy gangów, najemnicy, złodzieje, a nawet byli wojskowi. Ty graczu - jako dowódca jednego z oddziałów - musisz zjednać sobie uznanie społeczności, włączyć w swe szeregi nowych pomocników i zaprowadzić pokój na zrujnowanej Ziemi. Widać od razu, że zadanie nie należy do najprostszych, jednak przy wkładzie odpowiedniego zaangażowania i wysiłku jest jak najbardziej do zrealizowania, dlatego pamiętaj: opór rodzi rewolucję!



A miało być tak pięknie

Pamiętam, że niespełna rok temu miałem okazję pisać zapowiedź "Devastation", nie zdawałem sobie wówczas sprawy, iż przypadnie mi w udziale recenzja tegoż produktu. Jednak tak się stało i teraz - przypominając sobie obietnice zawarte w zapowiedzi w porównaniu z obecnym stanem rzeczywistym - chce mi się płakać! Producenci obiecywali wspaniałe interaktywne otoczenie, ponoć można było wziąć w swe ręce dosłownie wszystko, poczynając od puszek po coli (albo po piwiem, jak kto woli), poprzez krzesła, beczki, stoły, a na ekspresach do kawy kończąc. No cóż - owszem istnieje takowa interakcja tylko, mym skromnym zdaniem jest ona zbyt przesadna. Co mam na myśli? Otóż wchodząc do pewnego pomieszczenia ruszyłem puszkę spoczywającą na stole, która spadając na beczkę, przewróciła ją, a ta z kolei poruszyła kilka krzeseł i kartonów. Wynik był taki, że wszystkie przedmioty zaczęły podskakiwać radośnie niczym dzieci w przedszkolu na dźwięk dzwonka! Powiem szczerze, że aż przeraziła mnie taka postać rzeczy, bowiem nie dość, iż wszystko podskakiwało, to jeszcze nie pozwalało wyjść z pomieszczenia. No niestety taka postać interakcji dla mnie jest celem znacznie chybionym, jednak na szczęście są też jej plusy. Otóż chwytając w swe ręce puszkę i rzucając je w kąt, możemy zdezorientować oraz odwrócić uwagę przeciwnika, co pozwoli nam przejść niezauważonym, czy też zapewni nam łatwy atak butelką w głowę, gdy nie mamy innych środków determinacji wroga. Można też wykorzystać krzesło do ogłuszenia przeciwnika, jeśli ktoś ma bardziej bujną fantazję, może kombinować jeszcze bardziej, ale to już gest gracza.



Tryby dwa

W zasadzie to trzy - nie licząc trybu multiplayer, bez którego gra okazałaby się klapą na całej linii. Multiplayer przedstawia się nad wyraz ciekawie, nawet o niebo lepiej od dwóch pozostałych dla pojedynczego gracza trybów, ale o tym za chwilę. Otóż sieciowy tryb pozwala nam na krwawą szarżę na specjalnie do tego przygotowanych serwerach, ulokowanych na mocnych łączach, dzięki czemu nawet gracze z naszego kraju mogą liczyć na dobre pingi. Możemy sobie stworzyć własną, dość oryginalną postać, a następnie ruszyć do sieciowego świata i zmierzyć się z ludźmi z całego globu ziemskiego - fajna sprawa. Niestety gra dla pojedynczego gracza potraktowana została po macoszemu. Otóż dostajemy dwa tryby arcade i symulacja. Myślałem, że to się czymś różnić będzie i owszem tak jest, tyle tylko, że jedyną różnicą jest to, iż w drugim trybie mamy ograniczony plecak z ekwipunkiem, którego będziemy mogli używać - wprost śmieszne. To właśnie jeden z większych minusów, na szczęście gra ratuje się dość fajnymi misjami, przygotowanymi na potrzeby trybu dla pojedynczego gracza. Wcielając się w rolę wspomnianego przywódcy ruchu oporu, dokonywać będziemy wielu ciekawych czynów, prowadzących do sukcesu naszego ugrupowania. Raz coś wykradniemy, drugi raz kogoś zabijemy, a czasem przyjdzie nam coś wysadzić lub uratować - full serwis.



Nie ma to jak długie ładowanie

Trochę mi głupio, że prawie cały czas "jadę po grze", ale zasłużyła sobie na to w pełni. Miały być obszerne mapy o niewiarygodnym, realistycznym klimacie. No cóż są obszerne mapy, dość realistycznie wyglądające, tyle że podzielone na wiele sektorów. W praktyce wygląda to tak, iż aby przejść od punktu A do punktu B, należy przeżyć kilka oddzielnych ładowań mapy, które wykonują się dość topornie nawet na dobrej klasy sprzęcie. Zaliczysz kilka punktów misji i już wita Cię napis "ładowanie", wykonasz kilka kolejnych i historia się powtarza. No szkoda, nie każdy ma tyle cierpliwości, ale pewnie bez tych sektorów gra miałaby o wiele wyższe wymagania, przez co stałaby się dostępna dla ograniczonego, wąskiego grona graczy. Przecierpiąc długie ładowania w nagrodę otrzymujemy lokacje nafaszerowane szczegółami, jeśli kogoś coś takiego pociąga, to ładowanie nie nastręczy problemów - w końcu wszystko można wybaczyć.



Strzał między oczy

Do największych plusów gry można zaliczyć potężny arsenał jakim przyjdzie nam władać, poczynając od butelki po winie (moja ulubiona ze względu na zawartość), poprzez nóż, pistolet, karabinek, snajperkę, a na strzelbach kończąc. Dodatkowo mamy wyposażenie z innej półki takie jak: dekoder, szczur z kamerą i tego typu przedmioty. Naprawdę arsenał robi ogromne wrażenie i rewanżuje nam wszystkie pozostałe niedociągnięcia. Dodatkowo na korzyść gry przemawia sztuczna inteligencja. Stoi na dość wysokim poziomie, przez co przeciwnika czyni wprost nieprzewidywalnym. Często wróg działa w grupie, nawzajem osłaniając się, a podczas naszego większego oporu jest gotów się wycofać. Nasi współpracownicy również cechują się mózgiem większym niż ziarenko gorczycy, dzięki czemu służą cenną pomocą w bardzo niebezpiecznych sytuacjach, niejednokrotnie bez wyjścia. Oczywiście "nie ma róży bez kolców" i czasem wróg zachowuje się śmiesznie, pchając się prosto pod lufę, zachowując się w ten sposób nieracjonalnie. No cóż, ponoć i takie sytuacje zdarzają się w życiu codziennym, więc można to uznać za czynnik bardzo realistyczny. Ogólnie jest dobrze, pod tym względem nie mam zastrzeżeń, głupie zachowanie wroga należy do wyjątków.



Kolorowy zawrót głowy

Każda dobra gra FPP musi cechować się znakomitą oprawą audiowizualną. Dzięki Bogu nie zapomniano o tym ważnym szczególe przy tworzeniu "Devastation", bowiem grafika stoi na bardzo wysokim poziomie. Oferuje nam wiele szczegółowo odzwierciedlonych przedmiotów, przedstawia pieczołowicie dopracowane lokacje i w ogóle wszystko wygląda kolorowo i pięknie, lecz tylko na mocniejszych sprzętach. Trochę mi głupio, że ciągle marudzę, ale taka powinność recenzenta. Krótko mówiąc grafika jest świetna, a do tego wyświetla się w dużych rozdzielczościach i wyciska dużo mocy z nowszych kart graficznych. Natomiast jeśli o dźwięk chodzi, jest to chyba część humorystyczna produktu. Muzyka odgrywana w tle często zupełnie odbiega od tego co dzieje się na naszych ekranach! Podczas "akcji" naszym uszom dobiega dźwięk spokojnej muzyki, która zmienia swój ton na ostrzejszą dopiero po zakończeniu "akcji" - coś tu chyba jest nie tak... No cóż, nikt nie jest doskonały.



Jak to w końcu jest?

Pewnie większość z Was zadaje sobie właśnie takie pytanie w odniesieniu do "Devastation". Jest to hit, czy kit? Ani jedno, ani drugie! Uważam, że jest to zwyczajna strzelanka, wzbogacona o kilka nowatorskich elementów. Posiada trochę błędów i sprawia wrażenie lekko niedopracowanej, wydanej na szybko bez wkładu odpowiedniej ilości serca. Oczekiwania po grze tej miałem niezmiernie wielkie, a skończyło się na rozczarowaniu. Jeśli zatem chcesz czegoś naprawdę ekstra, to poczekaj na premierę "Half - Life'a 2", a jeśli wybredny nie jesteś, zatem spędzisz wiele fajnych godzin podczas pogrywania w "Devastation". Pamiętaj jednak, że "opór rodzi rewolucję" - niestety nie ewolucję.



Toldi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lem | dźwięk | mapy | dystrybutor | wydawca | studio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy