Daikatana

O tej grze od pewnego czasu było bardzo głośno. Zapowiadał się wysokiego lotu produkt. Ponieważ mieliśmy przyjemność zapoznać się z grą, oto krótkie streszczenie tego, co Was czeka.

Daikatana to nic innego jak nazwa magicznego miecza samurajskiego, mającego siłę pozwalającą na przemieszczanie się w czasie. Dziwne no ale cóż ? witamy mangowe klimaty. Jako, że osobiście za takimi bajkami nie przepadam, jak cudowne japońskie miecze i tym podobne wymysły, nastawiłem się do gry jakoś niezbyt przychylnie. Oczywiście jak łatwo się domyślić, trzeba odebrać ów miecz złemu samurajowi, a żeby było bardziej po amerykańsku, to przy okazji uratować trzeba córkę gościa, który ginie już w intro. No cóż ? historyjka jakoś mnie nie wzruszyła, liczyłem więc na jakieś fantastyczne dopracowanie gry, coś mniej więcej w klimacie Quake III... Oj jak bardzo się przeliczyłem...

Reklama



Daikatana graficznie stoi mniej więcej na poziomie Soldier of Fortune, no może odrobinę gorzej. Tyle że jest jeszcze bardziej czarno i zielono. O ile SoF był w miarę przyjemny w grze, dzięki fantastycznemu realizmowi walki, to w Daikatana już na wstępie jesteśmy atakowani przez gigantyczne komary, czy co to jest, w każdym bądź razie to co nas żre, jest krwiożerczym owadem o rozmiarach orła bielika. Ponieważ pobrodzimy sobie trochę w wodzie, oczywiście może zjeść nas krokodyl, coś dziwnie metalicznie pobłyskujący, no ale może w ówczesnej Japonii krokodyle były spawane z kawałków polerowanej blachy. Pewnie myślicie, że grałem na karcie S3 Trio. Nic bardziej błędnego. W kompie siedziała Winfast Geforce 256, a do niej podpiąłem 17-calowy monitor. Wszystko na nic. W rozdzielczości 1280*960 gra wyglądała okropnie szaro i brzydko.

Grywialność... wyobraźcie sobie, że bardzo lubię gry 3D. I Daikatana nie potrafiła mnie zatrzymać przy komputerze dłużej niż na 15 minut ? co więcej, wcale nie mam ochoty do tej gry wracać. Jakaś taka za bardzo mangowa no i za dużo metalowych krokodyli, poza tym nie bardzo lubię klimaty ?jasność monitora na max i 10 cm oczy od ekranu, to może coś zobaczymy?. Po 15-tu minutach biegania sobie po bagnach, gdzie co kilka kroków gra staje na jakieś pół minuty, żeby doładować scenerię, moja cierpliwość skończyła się.



To tyle na temat tej głośnej gry. Cóż ? nie zawsze reklamowane produkcje okazują się tym, czym wydawało się, że będą. Może ktoś będzie miał do gry wiecej cierpliwości, ale ja przepraszam ? mi się ta gra nie podoba.

Tomasz Jarnot

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przyjemność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy