AUTOBAHN RASER II (Davilex)

Mniejsza z tym. Po zabootowaniu się konsoli ujrzałem intro. W zasadzie nic jeszcze nie zapowiadało klęski, ponieważ filmik prezentował się powiedzmy dobrze (jedyną dość poważną "plamą" w demku są samochody policyjne - to zwykłe, płaskie tekstury, które wyglądają niczym wycięte autka z gazety - a fee). Zapowiedź ujeżdżania nowego Garbusa, Smarta, Porszawy, Audicy TT, Astry II czy BMW Z3 tylko rozochociła me zmysły. Opcje zaprezentowały się raczej standardowo, żeby nie powiedzieć "troszkę ubogo" (widziałem gorsze produkcje). Przejdźmy teraz do sensu i zasad gry. Za zadanie masz przejechać wiele miast i autostrad - trasa Twa jest narzucona z góry i prezentuje się następująco: Hamburg, Berlin, Dortmund, Frankfurt, Muenchen, Wien. Aby dotrzeć z miasta do miasta musisz skorzystać z autostrad łączących te metropolie. Brzmi nieźle - nieprawdaż? Ale nie powstrzymujmy naszych żądzy na wodzy tylko wskakujmy do samochodów spowitych zapachem skóry i grzejmy czym prędzej silniki...brrrbuburrr (piiisk...). No to rozpoczęło się! Po przejechaniu kilku miast i tras nasuwają mi się następujące (jeszcze gorące) wnioski: ta gra miałaby szansę zaistnieć jako rywal dla NFS II (choć uważam, że NFS "jedynka" jest po dziś dzień najlepszym odcinkiem tej serii). Wydawcy spóźnili się o około cztery lata z wypuszczeniem tej produkcji. Dlaczego? Ano dlatego, że np. samochody wykonane są na niskim poziomie, drażniąc swym lamerskim wykonaniem. Model jazdy jest w miarę przystępny, choć troszkę dynamiki bardzo by się przydało (chociaż auto jedzie gdzie chcemy). Trasy i miasta wykonano w niektórych miejscach z wielką dbałością o detale, choć masa elementów szwankuje. No bo co powiecie na następującą sytuację. Jadę sobie autostradą... na blacie strzałka dobija do "bani sześćset" (160km/h)... w pewnym momencie zauważam, że przede mną zaczyna się robić ciasno. Zdejmuję lekko nogę z gazu i dostrzegam kątem oka fajne odbicie asfaltowe, które rozpoczyna się przed mostem a kończy wprost za nim. Myślę sobie: świetny objazd ulicznego tłoku! Ostrym ruchem ręki chcę wprowadzić pojazd na zjazd, gdy spotyka mnie niemiła niespodzianka... Uderzam w powietrze (niewidoczną ścianę). Szlak by ich trafił - pomyślałem. Po jakiego kija zaprojektowali ten zjazd? A może w pośpiechu ukończono grę by wykorzystać chwilowy zastój na rynku (przed wydaniem m.in. Colin McRae II, DD III). Takich tajemniczych i niezrozumiałych zjazdów, odbić i uliczek znajdziesz dość sporo (oj, niedobrze). Kraksy, wypadki oraz stłuczki nie wyglądają lepiej. Ich po prostu tu nie ma. Zderzenie lub otarcie się o inny pojazd kończy się od razu spadkiem prędkości do (prawie) zera. Czy koderzy oglądali kiedyś "pościgi na żywo", gdzie rozpędzone fury taranują inne prawie bez większych strat w speedzie. A gdzie wsiąkło deformacje nadwozi? W trakcie jazdy jesteśmy na bieżąco informowani o: zajmowanej pozycji, ilości okrążeń do końca trialu, stopniu uszkodzeń auta, aktualnej prędkości oraz ilości "TURBO" do wykorzystania. Czyli wszystko co potrzebne wytrawnemu kierowcy, jest w zasięgu jego wzroku (bez zbędnych bajerów). Reasumując własne odczucia mogę stanowczo stwierdzić, że zamiast sprowadzać sobie imporcik (tytuł dostępny tylko u sąsiadów), lepiej zakupić jakieś dwa platynowce np. NFS oraz RR czy DD II.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: filmik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy