Amerzone

Pentium 166, 32 MB RAM, CD-ROM 8 x, Windows 95/98

Pentium 166, 32 MB RAM, CD-ROM 8 x, 
Windows 95/98

Historia rozrywki komputerowej pokazuje, że Francuzi

uderzają z rzadka, ale skutecznie. Wystarczy wspomnieć dokonania

firm Infogrames czy Delphine. Tym razem pudło, messieurs...

Amerzone firmy Microids jest przykładem, jak niedostatki fabuły

i nieprzemyślany engine mogą zniszczyć grę.

Jesteś dziennikarzem. Udajesz się z wizytą do domu starego

podróżnika, Alexandra Valembois. Z różnych zapisków oraz rozmowy

z umierającym dowiadujesz się, że kilkadziesiąt lat temu razem z 

dwójką przyjaciół odkrył on krainę Amerzone -- raj, do którego

Reklama

nie dotarła cywilizacja.

W Amerzone znalazły schronienie najdziwniejsze gatunki zwierząt,

wśród nich Białe Ptaki. Dziwacznym zrządzeniem losu ewolucja

wypłatała im figla. Nie dość, że nie mają nóg (życie spędzają,

latając w kominie termicznym nad wulkanem), to jeszcze jajo

składają raz na parę lat. Z jaja wykluwa się kilka osobników (tu

dochodzimy do sedna sprawy). Jajo muszą znaleźć Indianie, aby

odprawić nad nim tajemnicze obrzędy. Inaczej ze środka wyłonią

się czarniawe pokraki, niezdolne do samodzielnego życia.

Valembois spędził kilka tygodni w Amerzone, mieszkając z 

zakochaną w nim Indianką. Chcąc ogłosić światu swe odkrycie i 

zyskać sławę, wykradł jedno jajo i uciekł z nim Europy. Został

jednak wyśmiany przez naukowców. Jajo uznano za produkt strusi i 

umieszczono w muzeum. Na domiar złego, jeden z podróżników

zawładnął Amerzone, zaprowadził w kraju dyktaturę i na siłę

zaczął zapoznawać tubylców z postępem.



Od tych wydarzeń minęło ponad pół wieku, mimo to w jaju wciąż

słychać bicie ptasich serc. Twoim zadaniem jest dostać się do

Amerzone za pomocą przemyślnej amfibii i doprowadzić do

odrodzenia się rasy Białych Ptaków -- symbolu ginącej krainy.

Fabuła jest nie tyle naiwna, co infantylna. Próżno szukać

pobocznych wątków, do celu prowadzi nieskomplikowana droga.

Zanim dostaniesz się do amfibii, musisz odczytać mnóstwo

papierzysk, co jest... nudne. Grę można przejść w góra 3

wieczory. Jedyne problemy wynikają z niezauważenia jakichś

elementów krajobrazu, które zwykle należy zabrać ze sobą. W 

skrajnych przypadkach wiedziałem, czego potrzebuję i kilka minut

szukałem na 5--6 planszach.

Życie ułatwia interfejs. Kursor sam się zmienia, jeśli w danym

miejscu można wykonać akcję -- trzeba tylko wybrać odpowiedni

przedmiot z plecaka. Niesiesz najwyżej 6 przedmiotów i używasz

ich zgodnie z przeznaczeniem (młot służy do kruszenia ścian, a 

nie do dłubania w uchu). Okolice podziwiasz w sposób znany z 

innych FMV: obrót o 360^o i wyznaczone ścieżki. Lokacje są

pięknie wyrenderowane, lasy zachwycają... szkoda, że jest tyle

niedociągnięć. Niektóre elementy aż się proszą o animację

(widział kto nieruchomy wodospad?!?). Filmiki między etapami są

może i romantyczne, ale redukcję kolorów widać aż za dobrze.

Jakby tego nie było dość, gra odgrywa się w całości z CD, na HD

trzyma wyłącznie save'y. Po wybraniu kierunku marszu czekasz, aż

dogra się następna lokacja, a w przerwie zapętla się dźwięk z 

poprzedniej -- to niszczy nastrój. Gdy zmieniasz miejsce na

bardziej skomplikowane, obraz przez chwilę skacze, zamiast się

płynnie przesuwać. Mam CD-ROM 32^x -- ciekawe, jakim dysponowali

betatesterzy? Muzyka niespecjalna, podobnie przeciętne efekty

dźwiękowe.

Zastanawiam się, komu mogę polecić grę, której jedynym atutem

jest atrakcyjna grafika. Chyba tylko dzieciom, którym rodzice

właśnie kupili PC, aby udowodnić, że to może być ładniejsze od

dobranocki. Innym odradzam.

Gabriel

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jaja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy