American Conquest: Północ-Południe

Producent: GSC Game World
Wydawca: CDV Software
Dystrybutor PL: Cenega Poland
Rodzaj gry: strategia / RTS
Termin wydania: 17 lutego 2006
Wymagania sprzętowe: Pentium III 2 GHz, 256 MB RAM, Windows 98/ME/2000/XP, DirectX 9.0, DVD-ROM, 2.5 GB HDD
Cena detaliczna: 79,90 PLN
Ocena: 6.5/10

Niespełna trzy lata temu, w dobie małego nieurodzaju gier strategicznych, na komputery stacjonarne, ukazała się gra zatytułowana "American Conquest". Była to strategia czasu rzeczywistego opowiadająca historię podboju Ameryki przez konkwistadorów. Wskutek bardzo dobrych recenzji tej strategii - programiści z firmy GSC Game World postanowili natychmiast rozpocząć prace nad jej dodatkiem o nazwie "American Conquest: Odwrót". Ten dodatek traktował o konfliktach w erze nowożytnej i również zyskał spore uznanie wśród graczy. Po tym sukcesie producenci nieco spoczęli na laurach i dopiero po dwóch latach wzięli się ponownie do roboty. Owocem tej pracy okazała się być niniejszym opisywana gra "American Conquest: Północ-Południe".

Wojna secesyjna to, za wyjątkiem wojen światowych, bodaj największy konflikt zbrojny w dziejach świata. W trakcie czterech lat zmagań na frontach większości stanów Unii i Konfederacji śmierć poniosło około 600 tysięcy ludzi oraz zniszczono mienie warte pięć miliardów dolarów. Do najbardziej znanych bitew wojny secesyjnej zalicza się ta spod miasta Gettysburg, o której nawet przed laty powstała gra na platformę Amiga. Jak widać zatem - temat wojny domowej na terenach dzisiejszych Stanów Zjednoczonych świetnie nadaje się na podłoże pod grę strategiczną.

"American Conquest: Północ-Południe" oferuje graczom w sumie dziewięć kampanii złożonych z ponad pięćdziesięciu misji. Pomimo tego będzie też okazja sprawdzić się w pojedynczych bitwach historycznych lub przetestować możliwości edytora map. Warto napomknąć także, iż wątek wojny secesyjnej został wzbogacony w grze konfliktem na linii Teksas - Meksyk, któremu poświęcono kilka misji. W osłupienie wprawił mnie samouczek, a właściwie jego brak. Co prawda w grze nie ma elementów, których okiełznanie byłoby ściśle uzależnione od istnienia samouczka, ale mimo wszystko jego brak może być - szczególnie dla osób początkujących - dość uciążliwy.

Dostępne w grze misje mają dwojaki charakter. Część z nich opiera się na rozbudowywaniu bazy, rekrutowaniu żołnierzy i następnie atakowaniu pozycji wroga. Pozostałe zaś polegają na modnym ostatnio schemacie, który przed rozpoczęciem gry "wyposaża" strony konfliktu w określoną liczbę wojaków, którzy mają wystarczyć do końca misji. O ile ta forma zabawy przypadła mi do gustu, tak nieco zawiodłem się na słabo przygotowanej możliwości rozbudowy bazy. Kilkanaście budynków na cztery strony konfliktu to zdecydowanie za mało. Pozostające po tym fakcie złe wrażenie zacierane jest częściowo przez dużą różnorodność jednostek. W sumie jest ich ponad sto i wszystkie różnią się między sobą właściwościami bojowymi, dzięki czemu walki nabierają szczególnego kolorytu. Co zaś tyczy się samych potyczek - należałoby napomknąć o istniejącym tu morale wojsk. Wiadomo, że w przypadku, gdy morale żołnierzy drastycznie spadnie - ich animusz do walki też może osłabnąć, co grozi nawet ucieczką z pola bitwy. Aby temu zaradzić i utrzymać ducha walki na odpowiednio wysokim poziomie, najlepiej tworzyć formacje dowodzone przez doświadczonych strategów. Wówczas trzeba jednak pilnować tego, aby dowódca zbyt szybko nie stracił życia. W grze istotną rolę pełnią również chorągwie, których obecność na polu walki będzie zagrzewać żołnierzy do heroicznych czynów.

Sztuczna Inteligencja komputerowego przeciwnika pozostawia wiele do życzenia. O ile dobrze pamiętam, SI była również bolączką poprzednich części "American Conquest" i widać, że panowie z GSC Game World nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. Bardzo często bowiem zdarza się, że wrogie jednostki, będące pod obstrzałem, stoją wryte w miejscu kompletnie nic sobie z tego nie robiąc. Niewiele dobrego mogę napisać także odnośnie pracy kamer. Przede wszystkim spore cięgi producentom należą się za to, że kamery w ogóle nie można obracać. Ponadto wydarzenia na mapie możemy obserwować z dwóch perspektyw: bardzo odległej lub bardzo zbliżonej. Takie niedogodności są zapewne spowodowane przestarzałym silnikiem graficznym, praktycznie niezmienionym od czasów poprzednich odsłon. Wprawdzie budynki oraz jednostki prezentują się całkiem nieźle, to jednak dwuwymiarowa grafika w dzisiejszych czasach nie wzbudza już pozytywnych emocji. Muzyka i dźwięki są wykonane na nieco lepszym poziomie, ale też nie jest to żadne mistrzostwo świata.

Gdy znudzi nam się zabawa w trybie jednoosobowym, wtedy będziemy mogli spróbować swoich sił w trybie multiplayer przeznaczonym do gry po sieci LAN lub w internecie. Na swój sposób zadziwiające są bardzo duże wymagania sprzętowe. Być może spowodowane jest to tym, że na mapach nierzadko przebywa kilka tysięcy jednostek, ale przy tak archaicznej grafice nie powinno się zbyt wiele od sprzętu wymagać.

"American Conquest: Północ-Południe" zawiódł moje oczekiwania i nie będę tego ukrywał. Spodziewałem się po tym produkcie o wiele więcej, liczyłem, że solidnością wykonania nawiąże on do poprzednich części z nawiązką. Tak się jednak nie stało i zapewne tylko poprzez sentyment ocena końcowa gry jest w miarę na poziomie. Na koniec dodam tylko, że dodatek ten do uruchomienia nie wymaga podstawowej wersji gry.

Janek

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dystrybutor | wydawca | Game World
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy