Top Spin 3

...ganiania naszych wirtualnych przeciwników po przeciwległych narożnikach kortu. Swego rodzaju odświeżeniem tego skostniałego schematu był xboksowy Top Spin. Produkcja studia Power and Magic zjednała sobie zarówno recenzentów, jak i amatorów brudnych skarpetek oraz zerwanych naciągów, poszukujących bardziej wymagającej od skrajne zręcznościowej rozgrywki, oferowanej między innymi przez cykl Virtua Tennis. Choć wydana już na konsole obecnej generacji kontynuacja nie powtórzyła sukcesu poprzedniczki, nadal była to bardzo dobra, nastawiona w dużej mierze na symulację pozycja.

Reklama

Premiera trzeciej odsłony wydawanej przez 2K Games serii to szansa na ponowne sięgnięcie po rakietę. Już na wstępnie trzeba zaznaczyć przy tym jedno - do tego powrotu nie sposób było się przygotować. Top Spin 3 uczy przede wszystkim pokory i jak żaden inny przedstawiciel tego podgatunku nagradza czas włożony w długi, żmudny i chwilami zniechęcający trening.

0-30

Ze względu na setki godzin spędzonych na zabawie ze wszystkimi liczącymi się grami tenisowymi wydanymi na przestrzeni ostatnich lat, przygodę z trzecim Top Spinem rozpocząłem od skoku na - jak się chwilę później okazało - głęboką wodę. Za głęboką. Mecz towarzyski, normalny poziom trudności, wybór zawodnika (o czym szerzej niebawem) oraz areny starcia i... Konsternacja. Takiego lania polski tenis nie pamięta od czasów... w ogóle nie pamięta! Cudem udało mi się urwać jednego gema, ratując się tym samym przed - używając stosownej nomenklatury - rowerkiem. Przy okazji zorientowałem się, że również prawy analog został przez developerów zagospodarowany, co w dalszej części mojej rywalizacji z samym sobą i konsolowymi przeciwnikami miało okazać się znamienne.

Niepewny i wstępnie zniechęcony skierowałem wzrok w kierunku samouczka, z którym spędziłem kilka następnych godzin. Mówiąc wprost - ze względu na odmienione sterowanie bliższy kontakt z tutorialem wyjaśniającym meandry systemu jest nie tyle zalecany, co wręcz konieczny do czerpania przyjemności z rozgrywki. Klasyczny dla serii podział na uderzenie płaskie, topspina, slajsa i loba stanowi tutaj zaledwie zalążek. Wykorzystując tylko te zagrania nie sposób wygrać meczu, gdyż najczęściej nie są one zagrywane z wystarczającą dokładnością i siłą (lub rotacją), aby przynieść mogły zwycięski punkt.

Z pomocą przychodzą dostępne pod spustami modyfikatory (rozwinięta forma Risk shotów znanych z poprzednich części). W połączeniu z przyciskami odpowiadającymi za odpowiednie zagrania, oferują one oczekiwane przez nas dopakowanie uderzenia. Bynajmniej nie chodzi tu wyłącznie o zagrywanie plasowanych piłek prosto w linię końcową. Mechanika ta umożliwia wszak posyłanie spadających tuż za siatkę skrótów i agresywnych, krosowanych returnów. Oczywiście nie ma nic za darmo. Kluczem jest timing.

0-40

W nowym Top Spinie zrezygnowano z jakichkolwiek znaczników widocznych podczas gry (z wyłączeniem symbolizacji tętna zawodnika - im wyższe, tym większa szansa na popełnienie błędu). Podstawowym czynnikiem determinującym efektowność uderzenia jest zatem ustawienie względem piłki. Jeżeli gracz znajduje się w znacznej odległości od żółtego obiektu pożądania panów (albo pań) po obu stronach siatki, po prostu nie wykona uderzenia. W pierwszej kolejności należy zatem - identycznie jak w rzeczywistości - właściwie wyjść do piłki, następnie odpowiednio się do niej ustawić (wciśnięcie i przytrzymanie przycisku) i dopiero finalnie uderzyć (zwolnienie buttona). Mimo że na początku to rozwiązanie sprawiać może (może? Na pewno sprawiać będzie!) problemy, wraz z upływem czasu wchodzi w krew. Wykorzystując triggery, piłkę na stronę rywala przerzucać możemy przy użyciu prawego analoga. Pełni on analogiczną do przycisków funkcję - jego wychylenie do tyłu odpowiada za ustawienie, natomiast do przodu - owocuje soczystym (pod warunkiem prawidłowego wykonania wszystkich trzech wyszczególnionych w poprzednim akapicie elementów) uderzeniem. Niezawodny okazuje się również przy serwisach.

Top Spin 3 to bodaj pierwsza gra tego typu, w której taktyka nie ogranicza się wyłącznie do akcji typu "serve & volley". Owszem, nadal wycieczki pod siatkę mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, aczkolwiek nierozważne szarże są zaproszeniem do wykonywania prób minięcia (passing shoty). Często skutecznych, należałoby dodać. Ciekawym dodatkiem są przy tym dwie wariacje trybu biegu tenisisty, ukryte pod przyciskami LB (L1) i RB (R1). Pierwsza umożliwia szybkie poruszanie się w poprzek kortu (standardowo zawodnik wykonuje, jak to ktoś kiedyś malowniczo określił, ruch odstawno-dostawny), a druga - krótki sprint w kierunku siatki.

15-40

Należy przy tym zaznaczyć, iż pomimo rozbudowanego i niezwykle przemyślanego sterowania, zdarzają się akcje, w których gracz, znajdując się od piłki na wyciągnięcie rakiety, mija się z nią w sposób dla mnie kompletnie niezrozumiały. Nieważne czy mówimy o wymianach z głębi kortu, czy też pod siatką - takie sytuacje mają miejsce i nie sposób o nich nie wspomnieć.

Podobnie (czytaj: mogłoby być lepiej) sprawa ma się z brakami w składzie oddanych do naszej dyspozycji sportowców z czołówki rankingu ATP i WTA. Oczywiście jest Roger Federer i Rafael Nadal (choć ten drugi tylko na PlayStation 3), starzy wyjadacze kalibru Marka Philippoussisa i Tommy'ego Hassa, a także młode strzelby w osobie Gaela Monfisa oraz Andy'ego Murraya. Wśród pań również nie brakuje gwiazd. Sharapova, Vaidisova, Mauresmo - tych nazwisk żadnemu miłośnikowi tenisa przedstawiać nie trzeba. Mamy nawet drobny polski akcent, w ekipie znalazło się miejsce dla Caroline Wozniacki. A więc łącznie udostępniono 17 czołowych rakiet globu. Mało. Może więc dlatego do składu dołączyły trzy gwiazdy minionych lat - Boris Becker, Bjorn Borg i Monica Seles (de facto w tej grupie powinna wylądować Justine Henin)?

Gem

Niezależnie od liczby nazwisk znanych z relacji telewizyjnych, kąskiem nie do pogardzenia jest rozbudowany edytor postaci. To dzięki niemu zbudować możemy własnego herosa, samodzielnie decydując o olbrzymiej liczbie detali. Poczynając od stylu gry (wybór dominującej ręki, sposobu wykonywania bekhendu, serwisu i wyjścia do piłki), wyglądu (zmienić możemy niemal każdy element sylwetki), a na głosie i częstotliwości wydawanych podczas gry dźwięków kończąc.

Tak przygotowani wyruszamy na podbój kortów całego świata. Innymi słowy - rozpoczynamy karierę. W tym właśnie trybie rozgrywamy mecze (początkowo z kompletnie nieznanymi zawodnikami), awansując do kolejnych kategorii rozgrywek i systematycznie pnąc się w górę rankingów. Za kolejne zwycięstwa otrzymujemy punkty doświadczenia (w Top Spinie 3 nie ma niepoważnych mini-gierek znanych choćby z Virtua Tennisa), które następnie przekłuwamy w statystyki (dość standardowe - siła uderzenia, kontrola nad piłką, wytrzymałość, etc.) naszego cyfrowego alter-ego (a że z zielonymi włosami, hiszpańską bródka i żółtymi kontaktami w oczach - jakie ma to znaczenie?) i zakup nowych elementów wyposażenia. Rakiety Wilsona, Heada czy Babolata, ciuszki z metkami oraz wyjściowe obuwie - tego potrzeba każdej wschodzącej gwieździe!

Set

Kariera jest długa i wymagająca, a bez wizyty we wspomnianym wcześniej ośrodku szkoleniowym (tutorial), już pierwsze turnieje dla juniorów mogą stanowić poprzeczkę nie do przeskoczenia. Warto zatem dobrze się do tego wyzwania przygotować. W roli poligonu doświadczalnego świetnie sprawdzają się tryby umożliwiające rozegranie wybranego turnieju lub partii towarzyskiej (we wszystkich możliwych wariacjach - singlówka, debel i mixed). Tak naprawdę to jednak jedynie preludium do prawdziwych starć i walki z żywym przeciwnikiem. W sieci rywalizować możemy zarówno w standardowym meczu (łączącym maksymalnie dwie konsole podczas jednego spotkania), jak też zmaganiach pucharowych. Oczywiście na właścicieli Xboksów 360 czeka okrągły tysiąc gamescore'a do zgarnięcia! Ale to przecież truizm, prawda?

W zakresie wykonania pierwszy Top Spin wyznaczył standardy, które udało się przebić dopiero z nadejściem nowej (w domyśle - aktualnej) generacji konsol. W przypadku trzeciej odsłony jest podobnie - najnowsza produkcja zespołu PAM to zdecydowanie najlepiej wyglądająca dostępna na rynku gra poruszająca tematykę wiadomej dyscypliny sportu. Znakomicie przedstawiają się modele postaci, które wraz z upływem spędzonego na korcie czasu spływają potem, a ich policzki nabierają rumieńców. Do tego każda z nich posiada swój unikalny styl i - choć momentami może wydawać się to komiczne (na przykład serwis Andy'ego Roddicka) - sposób poruszania się po placu boju. Zresztą animacja trzyma stały, bardzo zadowalający poziom, zwalniając w zasadzie wyłącznie przed rozpoczęciem meczu, podczas prezentacji aren.

Mecz

Te zaś również prezentują się niezwykle przyzwoicie. Od tak dobrze znanych miejsc, jak korty imienia Rolanda Garrosa i Flushing Meadows, po abstrakcyjne - jak ulokowana w Tokio arena ze szklanym podłożem przykrywającym akwarium! Niewielkie zastrzeżenia można mieć natomiast do braku komentarza oraz dość niemrawych okrzyków widowni. Gdybym nie wiedział, że mecz toczy się w Madrycie, przysiągłbym, że chińscy kibice odrobili pracę domową z kodeksu dopingowania sportowców podczas Igrzysk...

Jak zatem ocenić trzeciego Top Spina? To przede wszystkim bardzo dobra - piszę to ze pełną świadomością wagi tych słów - symulacja tenisa ziemnego. Niestety dla wielu złożony system sterowania może stanowić czynnik odrzucający, ale taki właśnie jest ten sport! Po esencję sięgną wyłącznie osoby, które się tej grze poświęcą. A warto, bowiem żadna inna produkcja nie dostarcza takiej satysfakcji z wygranej piłki meczowej!

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: mecz | tenis | spin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy