Halo 4

Halo 4 to gra pełna pytań i niespodzianek. Czy producentowi udało dokonać się niemożliwego i odtworzyć magię towarzyszącą dotychczasowym odsłonom serii? Jak Master Chiefowi udało się przetrwać? Kim są Prekursorzy? Tylko czy kogoś jeszcze to w ogóle obchodzi?

Cóż, Microsoft na pewno tak. Halo 4 to nie gra, to dzieło o niesamowitej dotąd skali, o budżecie, o którym większość tytułów może jedynie pomarzyć, o kunszcie wykonania, jakim mogłoby pochwalić się jedynie kilka zespołów deweloperskich. Czy w takim razie producentom udało dorównać poziomowi, do którego przyzwyczaił fanów serii poprzedni twórca, firma Bungie? Odpowiedź jest prosta, tak!

Zacznijmy więc od najbardziej oczywistej części - kampanii. Trudno znaleźć sposób, aby podsumować tryb dla pojedynczego gracza w Halo 4. W każdym razie, kiedy zdecydujesz się w końcu rozpocząć nową przygodę, wiedz, że nie oderwiesz się od niej zbyt prędko.

Reklama

Podczas rozgrywki będziesz smakować każdą minutę spędzoną w ciężkim pancerzu Master Chiefa, rozkoszując się specyficznym związkiem łączącym głównego bohatera z "umierającą" Cortaną oraz podziwiając niesamowicie pięknie zaprojektowane i zróżnicowane pod względem architektury poziomy. Na swojej drodze spotkasz wiele istot. Kolejny raz stawisz czoła hordom Przymierza, ale głównym wyzwaniem będzie ktoś zupełnie inny - Prometeanie.

Oczywiście na polu boju nie będziesz sam, towarzyszyć ci będą inni ludzie, wspomagając przy osiągnięciu celu. Żebyś jednak nie popadł w monotonię, dla urozmaicenia, oprócz sekcji stricte chodzonych, będziesz mógł zasiąść za sterami kilku pojazdów, mechów bojowych, a nawet latających jednostek (te związane z tymi ostatnimi przypominają mocno rozgrywkę z gry Star Fox, a jedna z misji atak na Gwiazdę Śmierci z "Gwiezdnych Wojen").

Porównanie AI przeciwników w Halo 4 do innych strzelanek jest proste. W Halo wypada ono znacznie lepiej. Wrogowie pracują w zespołach. Dla przykładu Elites są przebiegli, Jackals z kolei precyzyjni. Trudno odgadnąć ich zachowanie, gdyż działają i przewidywalnie, i chaotycznie, co daje złudzenie, jakby poszczególne oddziały jednostek posiadały swoje własne osobowości. Jednak nie zawsze jest tak różowo. Zdarzają się sytuacje, w których dla przykładu jednostki Elitesów nagle zatrzymują się przed nami niczym unieruchomieni i po prostu patrzą wprost na nas. Czasami rzucają zbyt wiele granatów. Wszystko to odziera nas ze złudzeń, jakoby rozmieszczenie przeciwników na planszy ma większy związek ze skryptami niż naturalnym, logicznym zachowaniem.

Na szczęście te drobne mankamenty szybko ustępują wraz z konfrontacją z nowym wyzwaniem, jakim są Prometeanie. Ci nowi, ciekawie zaprojektowani, cybernetyczni wrogowie wprowadzają powiew świeżości na polu bitwy, i chociaż stają po stronie Przymierza, to walczą według zupełnie innych reguł, co wymusza na nas obranie innej strategii niż do tej pory. Zasadniczo w trakcie gry natrafimy na trzy różne odmiany tej rasy - Skoczkowie, Pełzacze i Szpiedzy.

Liderami, a co za tym idzie najbardziej wymagającymi przeciwnikami są Skoczkowie. Nie tylko dlatego, że są twardzi i sprytni, jak przedstawiciele rasy Elites, ale przede wszystkim z tego powodu, że mogą się w dowolnej chwili teleportować, materializując się tuż obok nas oraz wzywać do pomocy Szpiegów, którzy funkcjonują jako dodatkowe działko z powietrza, a ponadto łowią wyrzucone przez nas granaty, leczą, a nawet wskrzeszają zabite jednostki Skoczków. Dlatego właśnie czyszczenie pola powinniśmy zaczynać od nich.

Oprócz tych dwóch jednostek, na swojej drodze napotkamy także Pełzaczy, które przypominają nieco watahy wilków. Dzięki swoim umiejętnościom chodzenia po ścianach i organizowania się w grupy, potrafią w krótkim czasie nas otoczyć i napsuć nieco krwi. Jeżeli wydaje wam się, że skoro do tej pory nie mieliście problemów z Brutesami, to i Prometaanami wam jakoś pójdzie - uwierzcie na słowo, tak się nie stanie.

Na poziomie Heroic i wyżej, każde spotkanie z grupą przedstawicieli tej rasy stanowi potężne wyzwanie. W skrócie jest przyjemnie i czarująco, a gra kompletnie uzależnia. W trakcie sesji wszystko jest w porządku, dopiero kiedy odkładamy pada na bok i przestajemy emocjonować się bijącymi z ekranu fajerwerkami, ujawniają się pewne niedociągnięcia.

Przede wszystkim długość kampanii. Do dyspozycji oddanych zostało osiem poziomów (włączając prolog i epilog) - wybierając normalny tryb trudności, grę można z powodzeniem ukończyć w ciągu 5 godzin, z kolei przejście całości na poziomie heroic, nawet przy kilku zacięciach, nie powinno zająć więcej niż 7 godzin. Ponadto, wydawać by się mogło, że bardziej niż w jakimkolwiek Halo od Bungie, kampania cierpi z powodu nie do końca dobrze przemyślanych sekcji - niektóre z nich są zbyt trudne.

Kolejnym gwoździem są, rozmieszczone dosyć rozlegle, punkty kontrolne, przez co ginąc w nieodpowiednim miejscu możemy znaleźć się w sytuacji, w której zmuszeni będziemy kolejny raz powtarzać długie odcinki. Na koniec zostało chyba najgorsze - kosztem zapierających dech w piersiach widoków, areny walk uległy zauważalnemu zmniejszeniu, a co z kolei doprowadziło do sytuacji, w której zamiast dobrać najlepszą z taktycznego punktu widzenia drogę ataku, raczej suniemy do celu, jak po sznurku.

Generalnie jednak, poza wyżej wymienionymi niedogodnościami, kampania nowego Halo przygotowana przez 343 Studios wypada bardzo dobrze. Skrypty i cut-scenki są spójne i wciągające. A magia związana z Master Chiefem, heroiczną postacią, której chociaż cząstkę każdy producent gier chciałby zaszczepić bohaterowi swoich gier, nadal działa i oczarowuje.

To samo można powiedzieć o wieloosobowym trybie rozgrywki, który śmiało można uznać za najlepszy w historii serii. Infinity, bo tak nazywa się ten tryb (od statku UNSC, na którym zarządzamy wszystkimi opcjami), podzielony został na dwie części - WarGames do starć z innymi graczami oraz Spartan Ops do kooperacji. Niektórzy powiedzą, że było to niepotrzebne posunięcie ze strony producenta, ja jednak uważam, że był to bardzo przemyślany zabieg. Swoją sieciową karierę rozpoczynamy jako żołnierz programu Spartan IV.

Do dyspozycji oddane zostały standardowe opcje profilu jak: poziom, stopień czy możliwość modyfikacji uzbrojenia i emblematów. Całość kontrolujemy za pomocą łatwo dostępnego i intuicyjnego menu, w którym możemy wszystko swobodnie definiować, poczynając od wyboru broni, przez wygląd postaci, a kończąc na oznaczeniach. Awansując na kolejne poziomy, odblokowujemy tzw. Punkty Spartan, za które może kupić np. nową broń czy umiejętności pancerzy, a co za tym idzie, przystosować swojego bohatera to własnych upodobań.

Wszystkie te dodatkowe opcje, jak również subtelne poprawki w rozgrywce wprowadzone zostały, aby dać wieloosobowemu trybowi rozgrywki w Halo 4 dodatkowy impuls. To wciąż stare dobre multi w Halo, które tak dobrze pamiętacie, ale w końcu zrobione na wzór najlepszych współczesnych FPS-ów, które tego typu elementy z powodzeniem wykorzystują od lat, i jak widać, wychodzi im to na dobre (choćby słynne Call of Duty).

Nowe tryby zabawy są równie interesujące i wciągające, co kampania dla jednego gracza. Przykładem może być chociażby Dominion - doskonała wariacja na temat trybu ze zdobywaniem poszczególnych punktów na mapie; czy też Flood Mode, wielki hołd złożony najpaskudniejszej rasie wrogów w całej serii Halo, który w zasadzie nie różni się wiele od znanych trybów Zombie, ale potrafi dostarczyć ogromną ilość radości. Dostępnych map jest w sumie 13, co jest całkiem zadowalającym wynikiem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż zostały one wyśmienicie przygotowane pod względem wizualnym i architektonicznym.

Wisienką na torcie jest ostatni tryb, w którym zresztą drzemie największy potencjał - Spartan Ops. To kooperacyjna część Halo, która w zasadzie stanowi odpowiedź Microsoftu na panującą ostatnio modę na wydawanie epizodycznych treści przez jakiś czas po premierze danego tytułu. W tym przypadku, począwszy od pojawienia się Halo 4 w sklepach, przez dziesięć kolejnych tygodni ukazywać będą się nowe epizody, podzielone na pięć rozdziałów każdy.

Fabuła wydarzeń będzie miała miejsce pół roku po tym, co mieliśmy okazję zobaczyć w kampanii i opowiadać będzie historię uderzeniowej grupy Majestic. Na razie tryb ten możemy oceniać na podstawie pierwszego odcinka, który dostępny jest na płycie. Zapowiada się dosyć obiecująco.

W zabawie udział może wziąć maksymalnie czterech graczy, a same misje są szybkie i dynamiczne. Co prawda w większości przypadków całość sprowadza się do jednego - eliminacji wrogów, to trudno narzekać na nudę - poszczególne rozdziały nie trwają dłużej niż kilkanaście minut (10 - 15 minut), a dla urozmaicenia, twórcy przygotowali całkiem nowe lokacje, których nie zobaczymy w kampanii (na pięć aktualnie dostępnych misji trzy wykorzystywały poziomy dostępne w trybie dla pojedynczego gracza, a dwie pozostałe odbywały się w nowych miejscówkach).

Spartan Ops to świetna próba na przyciągnięcie graczy do ekranu na dłużej. Jeżeli plan wypali (a wszystko na to wskazuje), może to być najlepiej zrealizowany projekt udostępniania dodatkowej zawartości fanom serii.

Możecie mówić, co chcecie, o tym, jak leciwym sprzętem jest już Xbox 360. Trudno jednak nie zgodzić się z faktem, iż zespół 343 Studios stanął na wysokości zadania. Dopieszczając sprawdzony silnik Halo, wycisnął z konsoli Microsoft ostatnie soki.

Halo 4 budzi tak wiele pytań, jak odpowiedzi, ale chyba najważniejszymi z nich jest to, czy najnowsze przygody Master Chiefa są grywalne, i czy warto wydać na nie swoje pieniądze? Odpowiedź nie mogła być inna - tak. Podróż Johna-117 jest daleka od zakończenia i pomimo kilku mniej znaczących niedociągnięć, 343 Studios ma dużo czasu, aby je poprawić i wynieść serię na wyżyny.

Mam nadzieję, że nowa trylogia nie zakończy się jedynie na wysłużonym Xboksie 360 - już wyobrażam sobie, co zaserwują nam twórcy na kolejnej generacji platform do grania. Nie mam wątpliwości co do tego, że nowa odsłona Halo zostanie królem gier typu FPS na dłuższy czas, jestem także przekonany, że panowie z 343 Studios zrobią z kolei wszystko, by ta korona została u nich jak najdłużej.

Plusy:

+ świetna oprawa audio-wideo (w tym pełna lokalizacja językowa)

+ zapierająca dech w piersiach architektura poziomów

+ AI przeciwników i nowa rasa wrogów

+ jeden z najlepszych na rynku trybów multiplayer

Minusy:

- krótka kampania dla pojedynczego gracza

- pomniejszone względem poprzednich części poziomy

- rozlegle oddalone od siebie punkty kontrolne

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy