Halo 3 beta

Wreszcie udało się przetestować wersję beta jednego z najbardziej wyczekiwanych tytułów tego roku na Xboxa 360.

Bez zbędnych słów, napiszę, że pod kątem grywalności beta w stu procentach spełniła moje oczekiwania – szykuje się król gier online. Mecze są szalenie intensywne i pełne akcji, bronie ciekawe i wyważone, a mapy dobrze zaprojektowane. Bungie przygotowało do testów trzy plansze – każda inna i nadająca się do innego typu rozgrywki. Na pokrytej śniegiem mapie (nazwy niestety nie pamiętam, wybaczcie), na której królują tereny otwarte, bez możliwości schowania się za osłoną jesteśmy narażeni na ciągły ostrzał – chyba, ze schowamy się w podziemnych korytarzach, czy jednej z dwóch baz. Z kolei na porośniętej zielona trawką Valhalli (tak, tę nazwę akurat zapamiętałem, hehe) pełno jest wzniesień, skarp i przełęczy – krótko mówiąc, teren idealny do rozjeżdżania przeciwników dostępnymi w grze pojazdami (jeep, buggy, czy unoszące się nad ziemią „wynalazki” obcych), z czego oczywiście z chęcią korzystałem. Ostatnia mapka przypomina wybudowaną między skałami bazę. Jest idealna do przeprowadzenia małego desantu na broniących się przeciwników. Ogólnie – miejscówki bardzo dobrze przemyślane i zaprojektowane.

Reklama

Tryby gry

Podobnie jak tryby. Kilka z nich jest naprawdę fachowych – oprócz tradycyjnych „king of the hill” czy „team deatchmatch”, Bungie dorzuciło do przetestowania tryby, w których musimy bronić wyznaczonego przez konsolę gracza, mianowanego rangą VIP ( i jednocześnie zabić VIPa drużyny przeciwnej), podłożyć bombę w bazie przeciwników, czy opanować jak najwięcej terytoriów na mapie (no dobra, to żaden rarytas, ale akurat w becie Halo 3 grało mi się w tym trybie świetnie). Współpraca z członkami swojej drużyny to klucz do sukcesu, choć może w tym przeszkadzać niewygodny moim zdaniem system komunikowania się z graczami poprzez headset – słyszymy jedynie graczy w promieniu kilku metrów od nas, natomiast tych na drugim końcu mapy już nie. Jeśli chcielibyście im coś przekazać, musicie nacisnąć „górę” na krzyżaku – coś w stylu walkie-talkie, tyle, że w praktyce się to nie sprawdza, bo musimy zdjąć palec z gałki analogowej (i tym samym zatrzymać się w miejscu). Trochę to bez sensu, bo w każdej chwili możemy otrzymać ‘kulkę w głowe”. Zdanie to podzielali zresztą inni gracze z którymi grałem.


Biegamy - strzelamy

Bronie to już kwestia dyskusyjna. Powiem tak, jeśli pasował wam arsenał z poprzednich części Halo, to będziecie czuć się jak w domu. Jeśli nie (do tego grona zaliczam się na przykład ja), możecie nieco kręcić nosem. Bronie mają jednak jedną zaletę – są dobrze wyważone i na dobrą sprawę każdą z nich możemy ostro namieszać na mapie. Ostateczny wyrok w tej sprawie wydam jak spędzę więcej czasu z betą – może za kilka dni kompletnie się w tych cackach zakocham?

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to umówmy się – tutaj nie mogło być źle. I faktycznie, ciężko się oderwać od gry, szczególnie gdy lobby przepełnione jest innymi graczami z Polski ( a tych w betę gra zatrzęsienie) – siła multiplayera Halo to bardzo intuicyjne i wyważone sterowanie. Strzelanie daje masę frajdy, szczególnie, że podczas rozgrywki jesteśmy wynagradzani medalami za określone osiągnięcia na polu bitwy, jak np. zabicie kilku osób jednym granatem. Pod koniec każdego meczu możemy sprawdzić kto spisywał się w rozgrywce najlepiej, a tym samym otrzymał najwięcej wspomnianych medali. Oczywiście statystyk jest znacznie więcej, a jeśli chcecie, możecie nagrać swój ostatni mecz i podzielić się nim ze znajomymi z Live’a – super sprawa.


Generał Jedyn

Dzięki wygranym meczom nasza postać (którą możemy w pewnym stopniu stworzyć, dobierając kolor zbroi oraz emblemat, który zostanie na niej umieszczony) może awansować, otrzymując kolejny level oraz stopnie „wojskowe’ – zaczynamy więc jako uczeń, ale z upływem czasu możemy awansować na szeregowego czy kaprala. Działa to również w drugą stronę – jeśli dostaniecie „baty” od przeciwnika, wasza ranga spadnie o kilka punktów, jednak raz osiągnięty stopień wojskowy nie ulega zmianie. I całe szczęście, bo jest coś nieodparcie przyjemnego w patrzeniu na własne statystyki – szczególnie jeśli je systematycznie powiększamy.

Tego typu statystyki nie są jedynie ciekawym bajerem, lecz są częścią systemu gry umożliwiającego łączenie nas z innymi graczami. Słynny ‘matchmaking” znany z poprzedniego Halo szuka w sieci osób z podobnym doświadczeniem, dzięki czemu nasze szanse powinny być wyrównane. System na dłuższą metę działa poprawnie, choć czasami łączyło mnie z graczami, którzy swoimi zdolnościami odsadzali mnie na kilometr. Cóż, trening czyni mistrza, a ja nie mam zamiaru się poddawać i będę trenował dalej – nawet teraz jak pisze ten tekst, myślę o Halo 3 – to chyba najlepszy dowód na to, jak wkręcającą grą jest Halo3, nie sądzicie?

(...) szykuje się król gier online
Narzekamy (odrobinę)

W kwestii oprawy nie jest już tak kolorowo. Powiem więcej, jest w najlepszym wypadku średnio. Szczerze mówiąc nie dziwię się serwisom zachodnim, które ochrzciły Halo 3 mianem „Halo 2 HD” – to na prawdę tak wygląda. Tekstury nie grzeszą szczegółowością, a z bliska stają się zwyczajnie rozmyte. Nie wszystkie, ale większość, a wierzcie mi, że w grach lubię „lizać ściany”, więc każdą z nich obadałem osobno. Średnio wypada też oświetlenie, czy ogólna złożoność obiektów. Nie oznacza to, że wszystkie aspekty grafiki rozczarowują – woda wygląda rewelacyjnie (faluje i reaguje na nasze ruchy, czy kule), a słońce ładnie odbija się od pokrycia bazy obcych, jednocześnie rażąc w oczy, lecz tego typu smaczków jest jak na lekarstwo. Nikt nie spodziewał się Gears of War z perspektywy pierwszej osoby, ale poważnie – Xboxa 360 stać na znacznie więcej, szczególnie w temacie tekstur, co pokazał już dwuletni Perfect Dark Zero. Na osłodę mogę powiedzieć, że strona audio gry nie zawodzi – efekty dźwiękowe zostały idealnie dobrane, a jeśli posiadacie kino domowe w systemie 5.1, to odpłyniecie.

No właśnie, to sprowadza nas do jednej, ważnej rzeczy. Bungie może sobie nieco zaszkodzić udostępnianiem wersji beta, ponieważ część osób może odbierać ją jako produkt ostateczny, a tak przecież nie jest. Pozostaje nadzieja, że twórcy wezmą sobie do serca uwagi graczy i we wrześniu dostarczą nam odpowiednio upiększony produkt. Bo od strony rozgrywki niczego mu nie brakuje.

Valhalla.pl
Dowiedz się więcej na temat: hala | rozgrywki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy