Def Jam: ICON

Odkąd kilka lat temu na rynku gier ukazał się hit o nazwie Def Jam: Vendetta, w całym świecie elektronicznej rozrywki próżno było szukać pozycji, która łącząc w sobie bijatykę i życie gwiazd hip-hopu mogła odebrać zwycięski pas grze sygnowanej nazwiskiem Def Jama.

Tym bardziej, że Def Jam był i jest jedynym tytułem traktującym o perypetiach czarnych piosenkarzy. Jednak pomimo to seria od samego początku oferowała solidny system walki wraz z ujmującymi animacjami ciosów oraz paletą prawdziwych raperów, którzy na potrzeby gry użyczyli praw do wykorzystania ich wizerunków w grze. Po dwóch wydaniach przyszedł czas dopełnić trylogię i zapełnić półki sklepowe kolejną częścią, tym razem z podtytułem ICON. Po raz pierwszy seria zadebiutowała na konsoli Xbox 360 i chyba nie trzeba tłumaczyć, że spowodowało to upiększenie aspektów graficznych. Def Jam: ICON jest bardzo dobrą, aczkolwiek nieco odmienną pozycją w całej serii, oferując przy tym przyjazne dla gracza sterowanie, przemodelowany system walki oraz oczywiście nową, jak zwykle świetnie dobraną muzykę.

Reklama

Głównym trybem w omawianej grze jest tryb "Build a Label", w którym używając nadzwyczaj szczegółowego programu EA możemy w łatwy sposób stworzyć własnego bohatera, a następnie sterując jego poczynaniami zbudować swoje własne hiphopowe imperium. Prace zaczynamy od pełnienia roli egzekutora, czyli w wolnym tłumaczeniu człowieka, który niewygodnym dla swojego szefa personom stara się w sposób dość dosadny przedstawić swoje racje. Szybko jednak pod swoje skrzydła przyjmujemy własnych artystów i nie zagłębiając się w fabułę musimy zadbać o dystrybucje ich płyt, przeznaczanie funduszy na marketing, radio czy na działania PR. W zależności od zarządzania tymi dobrami, odpowiednie działy zadbają o nasze pieniądze oraz szczęście artystów będących pod banderą firmy. To nie wszystko, bowiem resztę dobytku musimy rozpuszczać, płacąc za szkody, jakie wyrządzą nasi podopieczni, "smarując" odpowiednie ręce tak, aby trzymać artystów z dala od kłopotów.

System walki tak charakterystyczny dla każdej części i tym razem nie zawiódł, oferując odpowiednio dobrany schemat przycisków oraz morderczy "motyw miksowania". Funkcjonalność obu gałek analogowych przypomina bardzo tę, z jakiej korzystaliśmy podczas potyczek w Fight Night Round 3, gdzie prawa gałka analogowa używana była do wyprowadzania niezawodnych ciosów, w tym przypadku takich jak kopniak z pół obrotu czy niskie mocne uderzenie. Prawy przycisk analogowy odpowiada również za blokowanie, co bardzo pomaga przy wykonywaniu kontry. Pozostałe przyciski na padzie służą do łączenia zarówno niskich jak i wysokich ataków.

Aspekt miksowania jest całkiem wyszukanym dodatkiem do pełnej formuły. Całe otoczenie podczas walki delikatnie porusza się w rytm bitów, a w odpowiednich momentach przygrywanych piosenek po prostu eksploduje w poszczególnych obszarach sceny. Dla przykładu, podczas jednej z takich akcji ustawione pod ścianą głośniki wybuchają niczym butle gazowe, raniąc przy tym Ciebie lub Twojego oponenta. Dodatkowo każdy z bohaterów ma możliwość spajania w całość dźwięków towarzyszących rozgrywce przy pomocy niewidzialnego miksera dla DJ-ów, co w konsekwencji powoduje wysłanie naszego przeciwnika wysoko w powietrze. System miksowania jest całkiem dobrym i na pewno świeżym dodatkiem do gry oraz całej serii.

Jednym z ciekawszych trybów, który na pewno warty jest odnotowania w tym artykule, jest opcja "My Soundtrack". Chociaż w trybie tym, tak jak w innych zresztą, wszystko polega na walkach jeden na jeden, jednak świetnym udogodnieniem jest możliwość odgrywania piosenek bezpośrednio z dysku twardego konsoli Xbox 360 lub pendrive'a, co z kolei powoduje przystosowanie się otoczenia aren do płynącej z naszych głośników muzyki! Jednym słowem do dyspozycji otrzymuje możliwość przeistoczenia naszej konsoli Xbox 360 w najbardziej elegancki wizualizer muzyczny!

Kwestia grafiki w Def Jam: ICON zrealizowana została naprawdę z ogromnym rozmachem. Modele naszych bohaterów są na tyle realistyczne, że aż niemal identyczne z żywymi odpowiednikami w prawdziwym świecie. Perfekcyjnie wyprofilowane ciała dostępnych w grze postaci to jednak nie wszystko, liczy się również otoczenie, które niczym nie ustępuje "czarnym charakterom", a wręcz przeciwnie - walczy z nimi o to, nad którym z nich bardziej będzie się zawieszać oko. Autorzy dostarczyli nam rozmaite plenery do walki, w takim miejscach jak m.in. przepełniony ostrą muzyką i pięknymi kobietami klub, dach czy też stacja paliw. Jak już wspominałem wcześniej otoczenie pulsuje w rytm muzyki, co jakiś czas powodując w nim zniszczenia, objawiające się w postaci spadających latarni, wybuchających butli z gazem itp., co samo w sobie sprawia, że należy skupić się jednocześnie na swoim przeciwniku i miejscu, w jakim "obijamy mu facjatę".

Nie zawiodła również część odpowiedzialna za muzykę, która dopełnia całości i umila rozgrywkę. W tym przypadku soundtrack okazał się nieco przeciętny, ale na szczęście sytuacje uratowały takie gwiazdy, jak Paul Wall, E-40, The Game, T.I, które to podzieliły się swoimi prawdziwymi hitami. Do głosów podkładanych przez kadrę gwiazd hip-hopu nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń, gdyż artyści spisali się na medal.

Def Jam: ICON jest solidną grą, i całkiem nieźle wpasowuje się w całość dotychczasowej serii. Oferuje niezliczone możliwości charakteryzacji bohatera, prosty system kontrolowania postaci oraz nowatorski system "miksowania", wszystko to razem zapracowuje na pozycje, z której każdy fan bijatyk cieszyłby się, mając ją w swojej bibliotece.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Xbox | otoczenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy