Dark Void

O Dark Void jeszcze do niedawna było wiadomo tyle, że taki tytuł powstaje gdzieś w czeluściach debiutującego tą produkcją studia Airtight Games. Dopiero na zorganizowanej jakiś czas temu imprezie Capcom Captivate 08 oraz w nieco późniejszym czasie...

...na targach Games Convention, autorzy postanowili podzielić się wiedzą na temat "Mrocznej Pustki".

Kosmiczne przygody pilota Williama

W Dark Void wcielimy się w postać pilota o wdzięcznym imieniu Will. Skórzana kurtka, oficerskie buty, jet pack na plecach oraz hełmofon rodem z Haze na głowie - to wizerunek prawdziwego podniebnego macho przyszłości. Jednak i takim twardzielom zdarza się znaleźć w mocno nieoczekiwanej sytuacji. Rutynowy lot nad Trójkątem Bermudzkim skończył się wylądowaniem w zupełnie nowym uniwersum, znanym jako Void. Po trafieniu do Pustki Will szybko orientuje się, że zamieszkuje ją głównie starożytna rasa obcych, znana jako The Watchers. Kosmici jednak, jak to zwykle bywa, nie są przyjaźnie nastawieni do ziemskiego przybłędy. Ba, te chude droidy planują przeprowadzić inwazję na Ziemię i zniszczyć ją do cna. Nasza postać nie pozostanie na tę sprawę obojętna i szybko przyłączy się do The Survivors - grupy ocalałych, którzy za wszelką cenę chcą powstrzymać ataki wrogiej, obcej rasy.

Teoretycznie standardowo...

Choć gołym okiem widać, że fabuła oryginalnością nie powala na kolana, to można się spodziewać, że w mniejszym lub większym stopniu będzie chciała przyciągnąć do siebie gracza. Wszystko za sprawą braku jakiegokolwiek trybu multiplayer. Autorzy postanowili w swej debiutanckiej produkcji skupić się wyłącznie na rozgrywce dla jednego gracza, niejako stawiając samych siebie pod ścianą, bowiem stworzenie gry akcji dla singli, do której ktokolwiek będzie chciał wracać po jej jednokrotnym ukończeniu, to nie lada wyzwanie. Jak zatem ludzie z Airtight Games chcą zdobyć potencjalnych nabywców?

Reklama

Początkowo Dark Void niczym nie wyróżnia się na tle setek innych jemu podobnych tytułów. Całą akcję obserwujemy zza pleców bohatera, do dyspozycji mamy kilkanaście rodzajów broni, które możemy modyfikować oraz ulepszać; biegamy, strzelamy, przeładowujemy, strzelamy, idziemy dalej. Robimy wszystko to, co zostało już przerobione niejednokrotnie. Żeby być bardziej na czasie, nie zapomniano o cover systemie, który wygląda, jakby był żywcem skopiowany z Gears of War. Na deser prócz możliwości eliminacji wrogich robotów w klasyczny sposób dostajemy szansę ujarzmienia ich w efektowny sposób własnoręcznie, przy akompaniamencie randomowej scenki przedstawiającej brutalny mord. Fajne, ale nie przełomowe. Poza tym początkowo gra wieje nudą i wtórnością na kilometr. Do czasu...

Po skałach kicam niczym konik polny

Wszystko się zmienia w momencie, gdy zaczniemy używać zamocowanego na naszych plecach jet packa. Przydaje się on szczególnie w momencie, kiedy musimy wspinać się po pionowych skałach czy stromych zboczach klifów. Vertical combat system - bo o nim mowa - sprawia, że z wykorzystaniem mocy swojego "plecaka" Will potrafi zawisnąć pod spodem wystającego głazu, dzięki czemu cover system w tej grze nabiera poważnych rumieńców. Nie dość, że kamera w genialny sposób zmienia swoje położenie, pokazując akcję od dołu (co początkowo wprowadza lekką dezorientację, do której trzeba się po prostu przyzwyczaić), to możemy wykonywać takie same akcje, jak stojąc twardo na powierzchni ziemi. A widok zrzuconego przez nas z samego szczytu droida jest dużo ciekawszy niż kolejne zwykłe padnięcia od strzałów. Zresztą samo wspinanie się w górę po wystających odłamkach wygląda cholernie efektownie, przy czym doskonale widać, że mamy tu do czynienia ze zwykłym facetem wyposażonym w jet pack, a nie kolejnym Supermanem.

Lecę, bo chcę!

Prawdziwa zabawa rozpoczyna się jednak wraz z odpaleniem silników umieszczonych na plecach i wzniesieniem się w przestworza. Jest to tyle przyjemne, co niebezpieczne. Lawirowanie między ciasnymi przesmykami jest bardzo ryzykowne, bowiem nawet najmniejsze draśnięcie o wystającą skałę może doprowadzić do wybuchu naszego dopalacza i ujrzenia napisu game over. Dlatego też zalecane jest rozsądne używanie jet packa. Ułatwia on nam przede wszystkim pokonywanie przeszkód oraz przeprowadzanie ostrzału oponenta z powietrza, ale również pomaga uskutecznić abordaż na nisko latające obiekty! W prezentowanym demie Will przejął latający talerz, początkowo wskakując na niego i odrywając panel kontrolny odpowiedzialny za sterowanie wieżyczką, a następnie szybko rozprawił się z obcym pilotem i przejął stery, by móc atakować kolejne wrogie obiekty. Wszystko odbyło się z wykorzystaniem quick time events, za które odpowiedzialny jest grip system. Podczas wspomnianego przejmowania UFO, by zerwać klapę, należało przytrzymać przycisk B na padzie, a by szarpiąc się z pilotem wyrzucić go za burtę, wystarczyło szybko machać gałką na przemian w lewo i w prawo. Wszystko to wygląda fajnie i efekciarsko, oby tylko w wersji finalnej znalazł się różnorodny zestaw QTE.

Niepozorny, a jednak z potencjałem

Prezentowane demo kończyło się przygotowaniem do walki z trzema ogromnymi maszynami. Mamy nadzieję, że walka z takimi kolosami będzie bardziej ekscytująca niż eliminacja kolejnych robocików. Graficznie Dark Void prezentuje się na dzień dzisiejszy poprawnie, jednak do premiery pozostało jeszcze sporo czasu i wierzymy, że autorzy wykrzeszą z silnika UE3 ostatnie poty. Nie obawiamy się natomiast o samą animację - ta prezentuje już w chwili obecnej bardzo wysoki poziom.

Dark Void ma spory potencjał. Co prawda gatunku raczej nie zrewolucjonizuje, ale kilka ciekawych patentów z pewnością zasługuje na uwagę. Czy to jednak wystarczy w obliczu braku multiplayera i rozgrywki zaplanowanej na 15-20 godzin grania? O tym przekonają się w przyszłym roku posiadacze Xboksa 360, PS3 oraz PC.

gram.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy