BlazBlue: Continuum Shift

Podczas gdy cały świat goni za fotorealizmem, ojcowie serii Guilty Gear pozostają wierni sprawdzonym rozwiązaniom, tworząc bijatykę, która łączy stare z nowym, czyli dwuwymiarową, ręcznie rysowaną grafikę z wysokimi rozdzielczościami.

Zaskoczenia nie ma. Continuum Shift to bardzo rzetelna produkcja, jeśli jednak ktoś liczył na rewolucję względem Calamity Trigger, będzie zawiedziony. Najnowsze dzieło Arc System Works to w dużym uproszczeniu stary tytuł rozbudowany o dodatkowe tryby, areny i zawodników. Nic mniej, nic więcej.

Nie ilość, lecz jakość

Małe rozczarowanie przeżyją zapewne ci gracze, którzy liczyli na większe pole manewru przy wyborze wojownika. W punkcie startu mamy ich zaledwie czternastu, cieszy jednak, że do puli znanych już postaci dołączyło kilka nowych. Niewielka ilość przekłada się w tym przypadku na jakość, bowiem zawodnicy zostali niezwykle pomysłowo zaprojektowani. Ich niepowtarzalność dotyczy nie tylko wyglądu, ale i mocno zróżnicowanych wachlarzy ciosów, ataków specjalnych czy efektownych wykończeń.

Reklama

Zaletą poprzedniczki była duża przystępność. Plastyczny, względnie prosty w podstawach, a zarazem odpowiednio rozbudowany i głęboki system walki pozwalał czerpać przyjemność z rozgrywki zarówno totalnym laikom, jak i weteranom gatunku. W tej kwestii Continuum Shift idzie o krok dalej.

Tryby i trybiki

Wszystko za sprawą nowego trybu Tutorial, czyli bardzo rozbudowanego samouczka, w którym od podstaw przedstawione są wszelkie kluczowe kwestie dotyczące sterowania, wyprowadzania ciosów, technik defensywnych czy bardziej zaawansowanych strategii dla poszczególnych wojowników. Kapitalna rzecz dla nowicjuszy.

Zgodnie z zasadą "dla każdego coś miłego" znalazło się również miejsce na atrakcje dla nieco bardziej zaprawionych w bojach graczy. Pierwszą nowością jest Challenge Mode, czyli seria zróżnicowanych wyzwań dla każdej postaci. Znacznie ciekawszy jest jednak Legion, który wprowadza do bitki strategiczny posmak: doznane obrażenia przechodzą do kolejnej rundy, a pokonany przeciwnik zasila naszą prywatną armię, więc możemy wystawić go w następnym starciu.

Powracają również wszystkie tryby znane z poprzedniej odsłony, czyli idealny na krótkie dwuosobowe sesje Versus, klasyczny Arcade, a także wzbogacony o scenariusz tryb Story, w którym więcej jest smętnego ględzenia niż samej walki. Ostatni z wymienionych wprowadza następną nowość, tzw. Beginner Mode, który znacznie uprości życie graczom mającym problem z opanowaniem sterowania i krzesaniem bardziej zmyślnych kombosów. Do tego dorzućmy Score Attack pozwalający bić kolejne rekordy punktowe oraz możliwość pojedynkowania się z innymi przez sieć. Na koniec można również przejrzeć całą odblokowaną zawartość w specjalnej galerii.

Warto? To zależy...

Gra jest tytułem wartym polecenia, trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest tak uniwersalnym mordobiciem jak Mortal Kombat czy Tekken. Odnajdą się w nim jedynie miłośnicy Orientu, ze szczególnym uwzględnieniem fanów japońskiej animacji. Przed zakupem powinni zastanowić się również gracze znający od podszewki Calamity Trigger. Owszem, nowe tryby dają radę (zwłaszcza niezwykle wciągający Legion!), ale przy tej cenie liczba zmian wydaje się jednak zbyt mała.

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy