Alan Wake

Alan Wake to historia pisarza cierpiącego na niemoc twórczą. Przyjeżdża on ze swoją żoną do malowniczego miasteczka, by znaleźć spokój i być może inspirację do nowej książki.

Problem w tym, że Alan od lat nie napisał choćby jednego słowa, a nocą dręczą go koszmary, w których ożywają bohaterowie jego powieści. Szybko się również okazuje, że brak pomysłów na nową książkę nie jest największą życiową trudnością, przed jaką stanie Alan Wake. Jego żona znika, a on sam stara się ją odszukać, choć z każdą minutą traci kontakt z rzeczywistością. I to od gracza będzie zależało, czy odróżni jawę od snu, fikcję literacką od prawdziwych wydarzeń.

Alan Wake powstawał tak długo, że wielokrotnie zmieniała się jego koncepcja. Zniknął otwarty świat, a w jego miejsce pojawiły się rozległe, choć całkowicie liniowe poziomy. Cały pomysł na grę sprowadza się do tego, by dotrzeć z punktu A do B i nie dać się zabić przy okazji. Mroczne siły starają się pokonać pisarza i rzucają na niego hordy cieni. Szybko się więc okazuje, że thriller z zapowiedzi zamienia się w survival horror, w którym palec nie schodzi ze spustu. Jednak broń palna na niewiele by się zdała, gdyby nie światło. To ono odgrywa główną rolę w grze i jest jedyną bronią przeciwko koszmarowi. Latarka nie tylko wskazuje drogę, ale i służy do walki. Najpierw należy skierować snop światła na przeciwnika, a dopiero później można wpakować w niego kulkę. Ten mechanizm został bardzo starannie dopracowany i przywodzi na myśl choćby Resident Evil, choć arsenał broni jest bardzo ograniczony. Zresztą ważniejsze od karabinów są tutaj race świetlne i granaty rozbłyskowe, które przydają się w walce z przeciwnikami. Ci są niezwykle niebezpieczni, bo atakują z zaskoczenia i w dużych grupach, co może być sporym szokiem dla graczy, czekających na klimatyczną rozgrywkę. W końcu nastrojowa fabuła miała być tutaj głównym daniem, a tymczasem strzelanie i świecenie latarką odgrywa wiodącą rolę.

Alan przemierza więc malownicze tereny wokół miasteczka, zwiedza lasy i zbocza górskie i stara się przeżyć, bo za każdym drzewem można natknąć się na mroczne siły. Z czasem nabierają one sił i wykorzystują do walki przedmioty. Walka z lewitującym wagonem kolejowym przy pomocy latarki zasługuje na tytuł głupoty roku. Przynajmniej do momentu, gdy zaatakuje Was buldożer, albo kombajn. Tak, Alan Wake musi walczyć z tak przerażającymi przeciwnikami, których pokona tylko światłem latarki. Tym samym szybko znikają w cieniu obietnice klimatycznej rozgrywki. Na szczęście walk to nie jedyna zabawka, więc nie zabraknie kombinowania, rozwiązywania prostych zagadek, czy operowania najróżniejszymi przełącznikami. Akurat ten element bardzo dobrze przygotowano, a manipulowanie różnymi źródłami światła prezentuje się doskonale.

Reklama

Fabuła Alan Wake wciąga, zaskakuje i kilka razy potrafi wystraszyć. Nie jest to typowy horror, nie ma tu demonów i innych pomiotów diabła, choć opisany powyżej kombajn wzbudza "przerażenie". W końcu producent inspirował się serialem Twin Peaks, którego klimat faktycznie można poczuć w grze. Także początek zabawy będzie bardzo nastrojowy i tajemniczy, a pierwsze spotkanie z mrocznymi siłami naprawdę powoduje ciarki na plecach. I tak wygląda kilka pierwszych godzin gry. Alan miota się pomiędzy jawą i snem, starając się odszukać żonę. Spotyka galerię ciekawych postaci, wśród których znajduje sprzymierzeńców i wrogów. Pod tym względem gra zaskakuje i wciąga swoją opowieścią, podzieloną na odcinki, niczym w serialu telewizyjnym. Niestety w pewnym momencie Alan Wake zaczyna śmieszyć, choć to niezamierzony efekt autorów gry. Nocą nie można czuć się bezpiecznym, bo spokojna chatka może zamienić się w śmiertelną pułapkę. Jednak atakujące lampy i wersalki wzbudzają politowanie, a nie strach. Z czasem jest coraz gorzej, bo twórcy uznali, że mroczne moce mogą opanować ten nieszczęsny kombajn, który stara się rozjechać pisarza. Klimat pada w ułamku sekundy, a misternie budowana fabuła odchodzi na dalszy plan, bo człowiek zadaje sobie pytanie: o co w tym chodzi?

Nie łatwo odpowiedzieć na to pytanie, bo to Alan Wake tworzy fabułę gry, pisząc książkę, w której sam występuje. Niestety nie pamięta on, co napisał, ani dlaczego, więc jedyne podpowiedzi to poukrywane wszędzie stronice jego maszynopisu. Czytanie ich pozwala znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, ale pełne zrozumienie historii wymaga od gracza zaangażowania. Wówczas gra naprawdę zachwyca swoją opowieścią. Dorosłą, intrygującą i bardzo mroczną. Szkoda więc, że ten fantastyczny klimat został zrujnowany przez efektowne pojedynki z traktorami. Walka z cieniami wypada znakomicie, gra świateł zabija, a mroczni siepacze wzbudzają strach. Niestety im dalej w las, tym dziwniejsze wyzwania przed Alanem. Nie rozumiem, jak producent mógł tak zniszczyć nastrojową atmosferę gry.

Alan Wake powstawał długo, więc oprawa zestarzała się. Widać to na twarzach bohaterów, które wyglądają bardzo słabo. Jednak otoczenie to majstersztyk, jakiego od dawna nie widzieliście na konsolach. Świat Alan Wake jest przepiękny, a jego nocne wydanie potrafi przyspieszyć bicie serca. Cudowna zabawa ze światłem stawia ten tytuł w pierwszej lidzie gier na konsolę Xbox 360. Efekty potęguję znakomita ścieżka dźwiękowa, która wzmacnia atmosferę tajemniczości i zagrożenia. Złego słowa nie można też napisać o głosach aktorów, gdyż dobrano ich doskonale i widać, że przyłożyli się do swojej pracy. Dzięki temu świat Alan Wake jest bardzo realistyczny i wciągający. I poznawanie go, to jedna z największych przyjemności w grze. Naprawdę można się zachwycać pejzażami w grze, dopracowanymi lasami, kopalniami, czy ośrodkami turystycznymi, a budowa poziomów zasługuje na słowa uznania. Duże, rozległe miejscówki zawsze prowadzą w to samo miejsce, ale złudzenie swobody i otwartości świata pozostaje. Kilka razy można nawet poprowadzić samochód, co w dzień przydaje się w szybkim podróżowaniu, a w nocy wozami można staranować lub oślepić przeciwników.

Ekipa Remedy mogła dostarczyć wspaniały hit, ale poległa w nadmiarze efektów specjalnych. W pewnym momencie trzeba się zdecydować. Thrillier czy Horror? Strzelanina czy przygodówka? Alan Wake miesza mnóstwo gatunków, co niestety źle się dla niego kończy. Na początku to thriller, który przez pierwsze godziny zachwyci Was swoimi tajemnicami. Jednak z czasem gra zmienia się w film prosto z Hollywood, w którym najważniejsze są spektakularne efekty specjalne, a nie scenariusz. Warto zagrać w ten tytuł, zachwycić się mocną oprawą audiowizualną i niebanalną historią, ale niestety gra w pewnym momencie zamienia się w tanią rozrywkę. Wielka szkoda, bo pierwsze godziny to fantastyczna zabawa, ale autorzy nie utrzymali klimatu do napisów końcowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świat | klimat | kombajn | horrory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy