Reality Fighters

Pomyślałbyś, że można uprawiać w domu sporty walki, nie wyrządzając sobie przy tym krzywdy i nie niszcząc domowego wyposażenia? Teraz wiemy, że to możliwe!

Pomysł na Reality Fighters był bez mała ciekawy. Stworzyć bijatykę, w której wystąpi osobiście sam gracz i w której walki będą się odbywać przykładowo na biurku albo na kuchennym blacie. Nie rozumiecie? No to po kolei...

Tuż po włączeniu Reality Fighters najlepiej wejść od razu do kreatora postaci. Za sprawą jego i jednej z dwóch kamerek, którymi dysponuje PlayStation Vita, możemy przenieść siebie do gry. Wystarczy, że zrobimy właściwe zdjęcie (przy odpowiednim oświetleniu i pod odpowiednim kątem), a nasz bohater będzie wyglądał dokładnie tak jak my. Później możemy mu jeszcze nagrać dwie wypowiedzi - jedna będzie odtwarzana na początku walki, a druga na końcu. W ten sposób przenosimy się do wirtualnego świata.

Reklama

Ale to nie wszystko. Przeniesiony z reala może być nie tylko gracz, ale również jego otoczenie. Gra oferuje bowiem możliwość zabawy w tzw. rozszerzonej rzeczywistości (w oryginale - augmented reality). To znaczy, że postacie walczących zostają naniesione na ujętą za pomocą kamery część naszego otoczenia. Może to być biurko zarzucone papierami, kuchenny blat ze szklankami i filiżankami, a także ławka w parku, z siedzącym na niej ptaszyskiem. Pojedynek wyglądającego jak my bohatera na kuchennym stole z pozostawionymi po obiedzie talerzami wygląda komicznie, uwierzcie mi!

Głównym trybem rozgrywki w Reality Fighters jest Historia. Jest to sekwencja piętnastu walk z różnymi, zwariowanymi przeciwnikami. Każdy z pojedynków został poprzedzony przemową pana Miyagiego, trenera sztuk walki znanego z filmu "Karate Kid". Nie udziela on wprawdzie żadnych pomocnych rad, ale przynajmniej jest zabawny. Jego łamana polszczyzna brzmi czasem prześmiesznie.

Pomysły twórców Reality Fighters są godne pochwały, ale o realizacji samych walk nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Postacie są płynnie animowane, a wyprowadzanym ciosom towarzyszą atrakcyjne rozbłyski, ale prostota pojedynków razi niemiłosiernie. Każda z postaci ma do dyspozycji raptem kilka ciosów, w tym jeden specjalny, przez co nawet nie ma się czego uczyć (gdzie combosy, których w bijatykach uczy się niekiedy godzinami i wyprowadza później z wielką satysfakcją?), a przeciwnicy są łatwi do rozpracowania. Szybko zaczynamy się nudzić i wyjmujemy grę z konsolki, pomimo sympatii do pana Miyagiego.

Nie pomaga także kreator/edytor postaci, w którym możemy z czasem odblokować nowe style walki czy przebrania. Jest on zbyt ograniczony i ubogi w ciekawe przedmioty. Przydałyby się jakieś statystyki, a do tego najlepiej rozwój postaci, z nauką nowych ciosów czy umiejętności etc. O tym jednak twórcy Reality Fighters nie pomyśleli.

Reality Fighters to gra, której nadrzędnym celem było zaprezentowanie możliwości nowej konsolki i przyciągnięcie graczy ciekawych nowych rozwiązań. Niestety, jest zbyt banalna, by docenić ją jako pełnoprawną bijatykę, mogącą konkurować ze Street Fighterem czy Tekkenem, które także na Vicie się pojawią.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy