X-Men: Destiny

W tegorocznym katalogu wydawniczym nie ma tytułu, który zagroziłby najnowszemu Batmanowi, przynajmniej w segmencie gier traktujących o facetach zakładających majtki na spodnie. Nie znaczy to jednak, że dzieło Rocksteady Studios jest jedyną produkcją wartą uwagi.

Przyjrzyjmy się, w czym po cichu dłubie konkurencja. Activision idzie za ciosem i po ciepło przyjętym X-Men Origins: Wolverine po raz kolejny spróbuje nam sprzedać tytuł bazujący na jednym z najpopularniejszych uniwersów Marvela. Za X-Men: Destiny odpowiada zespół Silicon Knights (autorzy niezłego, choć niedocenionego Too Human). W swym najnowszym dziele stawiają na akcję, wzbogacą ją jednak elementami charakterystycznymi dla gier fabularnych.

Ponure czasy

Fabuła opowie o dość mrocznym rozdziale z życia X-Menów. Po śmierci Charlesa Xaviera (Profesora X) relacje między mutantami a ludźmi stają się coraz bardziej napięte, zaś San Francisco, w którym umiejscowiona jest akcja, zostaje podzielone na odrębne sektory. W jednych mieszkają "normalni" obywatele, w drugich jednostki uznane przez pozostałych mieszkańców za ewolucyjne dziwadła. My wcielimy się w jednego z trzech młodych mutantów. Smaczku dodaje historii fakt, że jeden z bohaterów, Adrian Luca, będzie dzieckiem zajadłego wroga odmieńców.

Reklama

Ekipa obiecuje poważnie podejść do tematu i zaserwować swą opowieść w odpowiednio posępnych barwach. Jest szansa, że ta trudna sztuka się uda, bowiem autorem scenariusza jest brytyjski pisarz Mike Carey, dla którego nie będzie to pierwsza przygoda ze światem komiksu.

Odcienie szarości

Brutalna rzeczywistość X-Menów nie będzie zdefiniowana przez czerń i biel. Nie zabraknie odcieni szarości i trudnych wyborów moralnych, które będą miały realny wpływ na dalsze losy zarówno stworzonego przez nas bohatera, jak i otaczającego go świata. W szczególnie ważnych momentach czas zwolni swój bieg, by gracz mógł podjąć decyzję i zastanowić się nad jej skutkami (pierwsze ważne postanowienie dotyczyć będzie podstawowych zdolności postaci).

Konsekwencje naszych poczynań będą ogromne - uśmiercenie (bądź ocalenie) istotnego dla fabuły przeciwnika może w znacznym stopniu zmienić konkretny fragment opowieści bądź też wpłynąć na to, kogo spotkamy w późniejszych rozdziałach. Obok zadań kluczowych dla rozwoju wydarzeń nie zabraknie również questów pobocznych.

Sercem rozgrywki ma być walka, zaś szkieletem, na którym będzie ona bazować, intuicyjny system rozwoju. Zdobywane po pokonanych bossach geny pozwolą wyuczyć się nowych umiejętności specjalnych lub rozwinąć już posiadane. Genem będzie można również podzielić się z innym mutantem, nakłaniając go tym samym do współpracy. W miarę postępów poprawimy nasze statystyki, zwiększając poziom zdrowia, siłę czy szybkość. Każda z trzech dostępnych postaci otrzyma także indywidualny zestaw kombosów, zaś po napełnieniu wskaźnika "Mutant Power" jej ataki staną się potężniejsze.

Choć rolą gracza będzie ukształtowanie całkowicie nowego bohatera, w grze pojawi się kilka kanonicznych postaci (m.in. Cyclops, Quicksilver, Nightcrawler, Wolverine, Gambit, Magneto i Surge). W zależności od podjętych kroków jedne mogą być naszymi sprzymierzeńcami (i zlecić jakieś zadanie), inne staną po przeciwnej stronie barykady.

Obecnie najsłabszym ogniwem X-Men: Destiny wydaje się oprawa graficzna. Na zaprezentowanych materiałach kłują w oczy zaskakująco marne modele postaci i schematyczne, niezbyt urodziwe lokacje. Śmiem wątpić, czy coś się w tej materii zmieni do czasu premiery, sama gra może być jednak łakomym kąskiem.

Przeczytaj także o nowej odsłonie kultowych wyścigów Ridge Racer

CDA
Dowiedz się więcej na temat: mena
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy