The Shoot

Premiera PlayStation Move napędziła produkcję specyficznych gier. Jedną z nich jest The Shoot, w której wcielamy się w aktora grającego w filmach akcji. Czy prezentuje poziom hollywoodzki?

Przyznam szczerze, że na samą myśl o tym, czym The Shoot jest, łezka zakręciła mi się w oku. To bowiem klasyczna produkcja z tzw. podgatunku strzelanek na torach, w których akcja sama posuwa się do przodu, a ty musisz tylko używać celowniczka, aby strzelać do wyskakujących zewsząd celów. Od razu przypomniały mi się przepiękne czasy takich gier, jak Virtua Cop, Mad Dog McCree czy Star Wars: Rebel Assault (częściowo, bo tam też czasem sterowało się czymś innym, nie tylko celowniczkiem). Niestety, od tamtej pory albo gatunek ten się zestarzał, albo The Shoot jest po prostu marną próbą przywrócenia mu chluby.

Reklama

W The Shoot wcielasz się w aktora grającego w filmach akcji. Przyjdzie ci tutaj wziąć udział w kręceniu dokładnie pięciu produkcji i też tyle scenerii przygotowano na potrzeby gry. Podczas zabawy odwiedzisz Dziki Zachód, nawiedzoną posiadłość, miasto przyszłości, miejsca znane z filmach o mafii z ubiegłego wieku oraz podwodny świat (nie tak fajny, jak Rapture).

Rozgrywka jest prosta, a wręcz banalna. Kamera cały czas podąża naprzód, skręca, wychyla się i robi różne dziwne, ustawione wcześniej ruchy, a ty musisz w tym czasie strzelać do wszystkich celów, które na ciebie wyskoczą. Wszystko dzieje się szybko, toteż musisz popisać się refleksem. Poza tym wrogowie wychylają się z przeróżnych miejsc - z okiennic, zza murków, zza drzwi itd. W łatwiejszych fragmentach musisz ustrzelić jeden czy dwa cele, natomiast w trudniejszych bywa tak, iż musisz rozprawić się z całą grupką. Im lepiej ci idzie, tym więcej otrzymujesz punktów. A tracisz je, gdy przypadkowo (bo wątpię, abyś chciał to robić celowo) ustrzelisz kogoś, kogo nie powinieneś, tj. cywila. Wówczas nie masz co myśleć o bonusach, a z głośników dobiega do ciebie głos reżysera, który czuwa nad produkcją danego filmu. Jakim tonem mówi w takiej sytuacji, chyba się domyślasz.

Załóżmy jednak, że dobry z ciebie strzelec i zaliczasz same trafienia. Wtedy twoja punktacja się powiększa, co prowadzi cię do jednego z trzech bonusów. Pierwszy z nich to spowolnienie czasu, drugi pozwala na usunięcie z ekranu wszystkich celów za wciśnięciem pojedynczego guzika, a trzecia daje ci na chwilę dostęp do karabinu maszynowego, za pomocą którego możesz rozprawić się z wrogami o wiele szybciej, niż standardowo.

Strzelanie to w The Shoot nie wszystko, bo czasem musisz jeszcze wykonywać jakieś inne czynności, oczywiście przy pomocy ruchów Move'a. Zdarza się, że musisz machnąć nim w odpowiednim kierunku, żeby uniknąć nadlatujących noży albo wychylić się zza ściany. Nie masz jednak co łudzić się, że gra pozwoli ci na jakąś większą swobodę. Jak wspomniałem na samym wstępie, The Shoot to strzelanka na torach, która sama cały czas podąża w określonym kierunku. Już to, iż czasem możesz zrobić coś więcej niż wycelować i strzelić, to ponadprogramowa rzecz.

Zabawę urozmaicają również pojedynki z bossami, których - jak to zwykle z bossami bywa - należy załatwić metodą. Przykładowo musisz strzelać w określone punkty, aby rozprawić się z takim gagatkiem. Nie jest to jakoś bardzo trudne, ale pamiętajmy, że The Shoot to gra przeznaczona także dla młodych. Niestety, póki co na Move'a i na Kinecta trafiają tylko takie produkcje, trudno o coś krwistego i bardziej wymagającego.

Przykro mi, ale ani zdobywanie punktów, ani bonusy, ani bossowie nie sprawiają, że The Shoot jest grą wciągającą. Nie jest nią na pewno. Twórcy zawarli w niej tylko pięć scenerii, które z pewnością zostały wykonane bardzo ładnie, jednak jak długo można w kółko przemierzać pięć miejsc? Nie ma mowy o żadnych zmianach trasy czy miejsc występowania celów, przez co po paru razach wiesz już, gdzie powinieneś uważać i na co się przygotować. A wystarczyło wprowadzić jakąś losowość. Dzięki niej The Shoot mogłoby zasłużyć na ocenę o oczko, a może nawet dwa wyższą.

A tak? Tylko czwóreczka, niestety. To dobra gra na dwie czy trzy godziny, aby się trochę powyżywać, natomiast na dłuższą metę jest powtarzalna i nudna. Chciałbym mimo to zobaczyć podobny pomysł w jeszcze przynajmniej jednej produkcji, tylko przynajmniej o klasę lepszej. Myślę, że się doczekam.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy