Resident Evil 5

Gra Resident Evil, jako jedna z najbardziej popularnych i szanowanych produkcji Capcomu, osiągnęła niebywały sukces na wszystkich generacjach konsol. Nadszedł czas, by ta flagowa seria spróbowała swoich sił na systemach nowej generacji, czyli PS3 oraz Xboxie 360. Chociaż piąta odsłona zawiera wiele elementów znanych z poprzednich części, to czyni przy tym krok ku modernizacji.

Pomimo tego, że nie udało się uniknąć kilku niedociągnięć, Resident Evil 5 nadal stanowi poważny i zachęcający produkt, który idealnie dopełnia pozostałe odsłony serii.

Akcja gry została umieszczona 10 lat po zniszczeniu Raccoon City. Piąta część skupia się na postaci Chrisa Redfielda i jego wyprawie do wschodniego regionu Afryki, zwanego Kijuju, który wydaje się być w dużej mierze inspirowany prawdziwymi obszarami Mogadiszu. W wiosce zainfekowanej wirusem czeka wiele niebezpieczeństw, lecz Chris podejmuje wyzwanie, gdyż dla niego misja nabiera charakteru osobistego. "Zombie" czają się za każdym rogiem - jednak nie są to ci sami przeciwnicy, z którymi musiał sobie radzić w Racoon City. Na szczęście nie jest sam, bowiem już na samym początku dołącza do niego Sheva Alomar. Twardsza niż Ada Wond, a jednocześnie bardziej wyrafinowana niż Claire Redfield - Sheva to urodzony wojownik: jest zabójcza, niebezpieczna i zdeterminowana do walki.

Reklama

Włączenie nowej postaci posłużyło o wiele ciekawszemu celowi niż zbudowanie odpowiedniego nastroju. Sheva przez cały czas walczy u boku Chrisa, kierowana przez innego gracza (w trybie kooperacji) lub przez konsolę. To połączenie, chociaż pozornie odgrywa kluczową rolę, nie jest wcale taką zmianą, na jaką czekali wszyscy gracze.

Akcja gry, chociaż traci nieco na wartości przez nie najlepszą pracę kamery oraz słabszy niż oczekiwano tryb trudności, idzie w parze z tym, co zaprezentowano nam w Resident Evil 4. W rzeczywistości można uczciwie powiedzieć, że niektóre elementy obu gier są wręcz identyczne. Chociaż chęć zagrania w ten tytuł jest ogromna, a scenariusz naprawdę potrafi wciągnąć, to Resident Evil 5 może wcale nie usatysfakcjonować miłośników serii, którzy przez trzy lata marzyli o prawdziwie przerażających doznaniach.

Piąta odsłona cyklu jest bardziej nastawiona na akcję, co odróżnia ją od pozostałych produkcji serii, nawet samej Resident Evil 4. Aby dodatkowo to podkreślić, producent zdecydował się na pewne zmiany w kontrolowaniu postaci. Sterowanie przypomina nieco schemat stosowany w takich strzelankach z trzeciej osoby, jak Gears of War. Podczas gdy lewa gałka analogowa wciąż odpowiada za ogólne poruszanie postacią, to umożliwia także przemieszczanie w bok, prawa z kolei służy za obrót.

Występujący sporych ilościach przeciwnicy stali się bardziej wytrzymali, przez co wymagają opróżnienia kilku magazynków więcej niż ci, z którymi mieliśmy okazję spotkać się przy okazji przygód Leona. Na szczęście producent nie wysyła nas na "wojnę" z pustymi rękami. Rozproszone po poszczególnych lokacjach skarby, apteczki czy amunicję znaleźć można praktycznie w każdym pomieszczeniu lub wśród zmasakrowanych zwłok przeciwników.

Nad Chrisem, jako główną postacią, przejmujemy kontrolę za każdym razem, kiedy rozpoczynamy kampanię - niezależnie od tego, czy wybraliśmy tryb dla pojedynczego gracza, czy kooperację. Shevą kierować może jedynie osoba dołączająca się do gry. Obie postacie świetnie sprawdzają się podczas rozgrywki, ale według mnie to Sheva zasługuje na większą uwagę - jest bardziej zwinna, a jej cios z pół obrotu (wykonywany w sytuacji, gdy przeciwnik jest osłabiony) co prawda nie zabiera więcej energii niż sierpowe uderzenie Chrisa, ale może być stosowane nawet gdy wróg znajduję się za naszymi plecami.

Rozgrywka pierwszych czterech części Resident Evil (w sumie sześciu, jeśli liczyć CODE: Veronice oraz Resident Evil 0) zawsze miała miejsce po zmroku. Co prawda w Resident Evil 4 mieliśmy okazję kierować poczynaniami bohatera w trakcie dnia, ale mocno poszarzałe niebo, rzucające mrok na całe otoczenie, nie pozwoliło poczuć się jak podczas tej części doby, w której słońce znajduje się wysoko nad horyzontem.

Resident Evil 5 jest pierwszą odsłoną, w której przeciwstawiono się odwiecznym trendom i zastosowano słońce oraz inne źródła światła do rozjaśnienia każdej lokalizacji. Jeśli komukolwiek wydaje się to dziwne ze względu na charakter gry, to tylko dlatego, że pomysł ten ignoruje przekonania o tym, że noc jest bardziej przerażająca od dnia.

Graficznie efekty oświetlenia prezentują się rewelacyjnie. Pomimo braku zegara, który odmierzając czas wpływałby na zmianę warunków otoczenia, wraz z postępem w grze obserwować możemy przechodzenie z pory dnia do nocy, podziwiając przy tym subtelne zmiany koloru słońca, rzucanego przez niego światła oraz kształtu samych cieni. Promienie słoneczne w bardzo realistyczny sposób odbijają się od ludzi oraz wszelkich obiektów, powodując przy tym przysłowiowy "opad szczęki". W niektórych miejscach efekty towarzyszące wystrzałom oraz eksplozjom nie mają sobie równych wśród konkurencyjnych produkcji. Jeśli twórcy pragnęli wywrzeć wrażenie na graczach oraz zwrócić uwagę ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z tą serią, mogą być pewni, że zadanie zostało wykonane celująco.

Początkowo sugerowano, że piąta odsłona cyklu używać będzie cieni do ukrycia przeciwników, ale informacje te albo były fałszywe, albo w trakcie produkcji poszło coś nie tak, bo ciężko odnaleźć takie sytuacje. Lokalizacja każdej wrogiej jednostki widoczna jest na pierwszy rzut oka i w żadnym wypadku nie powoduje nagłych ataków serca.

Niewybaczalnym błędem byłoby tłumaczenie, że niski stopień strachu spowodowany jest wyłącznie zastosowaniem pory dnia. Wydaje mi się, że problem polega na samych postaciach zombie, które chociaż fizycznie przypominają te z poprzedniej odsłony, to wizualnie prezentują się nieco głupkowato - na początku ich ubiór ogranicza się do koszulek i spodni, by w późniejszych momentach zaprezentować plemienne stroje i wojskowe mundury. Żaden ze styli nie buduje godnego klimatu. Kiedy walczący z nami przeciwnik stoi wyprostowany, w dłoniach dzierżąc karabin maszynowy, ani przez chwilę nie przychodzi nam na myśl, że stawiamy czoła krwiożerczym potworom, bo przecież nieumarli nie są ekspertami od broni palnej. Mogą charakteryzować się szybkością czy też podstępem, ale raczej nie powinni wyróżniać się inteligencją. Zainfekowani wieśniacy z Resident Evil 4 mogli pochwalić się większym sprytem oraz wykorzystaniem swoich umiejętności, ale w ich oczach widać było oszołomienie, które wywoływało uczucie strachu. Przeciwnicy, z którymi przyszło nam walczyć w piątej części, niestety są zbyt normalni.

W konsekwencji nie musimy zbyt wiele myśleć w trakcie starć z wrogiem. Wystarczy po prostu wycelować, nacisnąć spust i spokojnie przejść do kolejnego etapu. Może i jest to rozrywkowy sposób na przechodzenie gry, ale w żadnym stopniu nie przeraża.

Na całe szczęście ta "normalność" nie objęła wszelkiej maści zmutowanych potworów, które zdecydowanie idealnie pasują do tej gry. Na naszej drodze spotkamy m.in. ogromne robaki, rozwścieczone psy, lickery, morską bestię czy choćby monstrum przypominające połączenie pająka z krabem. Wizualnie prezentują się one bardzo okazale, ale tak jak zombie wcale nie są straszne, a co gorsza nie jest wcale tak trudno je pokonać. Chociaż większość tzw. bossów swoimi gabarytami znacznie przerasta naszych bohaterów, to niestety ich rozmiar nie przekłada się na siłę. Chociaż walka z nimi sprawia mnóstwo zabawy, to niestety brak w tym wszystkim jakiegokolwiek wyzwania - wzorem czwartej odsłony wystarczy odszukać słaby punkt wroga i umieścić w nim grad pocisków.

Niski współczynnik poziomu przerażenia towarzyszącemu rozgrywce to nie jedyny problem najnowszej odsłony Resident Evil. Wracając do grywalnych postaci, Sheva jest nieźle zbalansowanym bohaterem, ale w momencie kiedy kontrolę nad nią obejmuje konsola, staje się naprawdę uciążliwym partnerem. Po pierwsze z niewiarygodną prędkością wyczerpuje kolejne magazynki z amunicją oraz wszelkie przedmioty leczące. To ostatnie może nawet czasem uratuje nam życie, ale oglądając Shevę, która bezmyślnie traci naboje do magnum na słabym przeciwniku, można wpaść w nieuleczalną depresję. Po drugie Sheva przyklejona jest do Chrisa jak rzep do psiego ogona. Nie stanowi to problemu podczas biegania, ale w momencie namierzania wroga, bardzo ważne jest, żeby nic nie zasłaniało nam widoku, co często utrudnia nam swoją osobą śliczna mulatka. Po trzecie praktycznie wcale nie pomaga nam podczas starć z bossami. Na szczęście nie stanowi to zbyt wielkiego kłopotu, zważywszy na fakt, iż bez tego Resident Evil 5 jest najłatwiejszą odsłoną całej serii. Po czwarte wprowadzenie drugiej postaci musiało zainspirować producenta do wdrożenia zmian w systemie ekwipunku. Przedmioty nie różnią się już wielkością, każde okienko w inwentarzu Chrisa i Shevy ma te same rozmiary. Chociaż można byłoby uznać ten fakt za poprawkę, to brak oddzielenia ekranu zarządzania ekwipunkiem od samej gry już chyba nie. Po uruchomieniu naszym oczom ukazuje się obraz inwentarza, który nie dość, że przykrywa większą część ekranu, to w żaden sposób nie wpływa na przerwanie rozgrywki. Stwarza to ogromny problem podczas walk, zmuszając gracza do nerwowego wyboru broni, poszczególnych przedmiotów czy amunicji. Z pomocą przychodzi krzyżak, który umożliwia szybki dostęp do czterech przedmiotów. Jednakże opcja ta dobrze sprawdza się tylko w określonym momencie, kiedy jesteśmy przygotowani na daną sytuację. Jeśli nagle potrzebny będzie nam inny przedmiot, który w dodatku znajdować się będzie w inwentarzu Shevy, zmuszeni jesteśmy najpierw poprosić ją o ten przedmiot. A ona, żeby spełnić nasze żądanie, będzie musiała znajdować się w pobliżu nas. Największe schody zaczynają się w momencie, kiedy oba inwentarze są pełne - w odróżnieniu od RE4 nie możemy używać mikstur leczniczych, dopóki te nie zostaną dodane do plecaka, dlatego trzeba przyzwyczaić się do jego częstego "czyszczenia".

Resident Evil 5 ciężko zaliczyć do gatunku survival/horror. Pokonując kolejne etapy gry próżno znaleźć przerażające momenty, które zjeżyłyby nam włosy na ciele. Największe rozczarowanie sequel ten stanowić będzie dla graczy, którzy nie będą potrafili pogodzić się z wprowadzonymi zmianami. Jeśli jednak jesteś miłośnikiem serii, podobały ci się rozwiązania przedstawione w czwartej części i jesteś w stanie znieść brak odpowiednio mocnej dawki wrażeń, to Resident Evil 5 powinien spełnić twoje oczekiwania.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przeciwnicy | zombie | szczęście
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy