Battleship: The Video Game

Gra na podstawie filmu o inwazji kosmitów na Hawaje? To nie mogło się udać... W branży przyjęło się już, że gry na podstawie filmów to absolutna "kaszanka", której nie warto tykać nawet kijem od miotły.

Tak bywa z adaptacjami nawet najlepszych kinowych przebojów. Jeszcze gorzej, gdy ktoś zabiera się za grę na podstawie cokolwiek miernego obrazu. Wówczas dochodzi do prawdziwej kumulacji "kaszanki". Battleship: The Video Game jest na to najlepszym dowodem.

W grze autorstwa studia Double Helix (to, ci którzy spartolili m.in. Silent Hill: Homecoming) przenosimy się na Hawaje, które stały się celem inwazji kosmitów. Amerykanie są w niezłych opałach i pewnie musieliby się pakować, gdyby nie śmiałek, w którego przychodzi nam się wcielić. To Cole Mathis, którego zadaniem jest przepędzenie obcych tam, gdzie ich miejsce. Będzie musiał z nimi walczyć na lądzie, jak również - jak sugeruje już sam tytuł - na wodzie. Kurczę, autorzy tego dzieła - zarówno pod postacią filmu, jak i gry - skreślili się już na podstawie pomysłu!

Reklama

A realizacja jest jeszcze gorsza. Battleship: The Video Game to połączenie gry akcji z taktyczną. Na lądzie biegamy, strzelamy i wykonujemy rozmaite zadania, natomiast gdy przychodzi nam dowodzić flotą okrętów wodnych, przechodzimy na mapę przypominającą planszę do gry w statki.

Misje, które na nas czekają na wyspie, są nudne i wtórne. Kolejne wyspy hawajskiego archipelagu wyglądają identycznie, autorom nie chciało się urozmaicić ich w żaden sposób. Podobnie jest z zadaniami, które polegają czy to na dojściu w jakieś miejsce i wysadzeniu czegoś w powietrze, czy też na ochronieniu tego przed obcymi. Gra raczej nie zaskakuje, a jeśli już to robi, to czymś negatywnym. Na przykład liczbą rodzajów broni. Tych mamy do dyspozycji łącznie... pięć.

Battleship: The Video Game na tle innych gier akcji wyróżnia część taktyczna. W każdej chwili możemy się przełączyć z akcji na lądzie na mapkę prezentującą to, co dzieje się na wodzie. Jest ona podzielona na kwadraty i przypomina planszę do gry w statki. Jeśli chcemy, naszymi jednostkami możemy dowodzić osobiście, a jeśli nie, możemy je oddać pod dowództwo sztucznej inteligencji. Okręty możemy przybliżać do naszej pozycji i korzystać z ich siły ognia do niszczenia wrogich sił na lądzie. Ciekawe i skuteczne.

Co więcej, posiadane przez nas okręty możemy ulepszać. Z pokonanych przeciwników wyskakują specjalne karty, które pozwalają nam na przykład zwiększyć zadawane przez nas obrażenia na jakiś czas albo objąć osobistą kontrolę nad danym statkiem. Ta druga "znajdźka" daje nam możliwość szybszego rozprawienia się z wrogimi jednostkami. Wygląda to tak, że przez kilkanaście sekund możemy strzelać w nie na przemian z dział pokładowych.

Double Helix przygotowało dla graczy nudną, wtórną i niedługą (kilka godzin i po strachu) kampanię dla pojedynczego gracza. Nie pomyśleli ani o trybie kooperacji, ani o multiplayerze. To oznacza, że po tych paru godzinach spędzonych przy singlu możemy grę sprzedać/wyrzucić/wysłać w kosmos i jak najszybciej o niej zapomnieć.

Battleship: The Video Game wygląda tragicznie. Tu już nawet nie chodzi o to, że otoczenie jest wtórne, ale o to, że wszystkie modele i tekstury zostały wykonane tak, jakby gra była kierowana do użytkowników pecetów z początku tysiąclecia. Z technicznego punktu widzenia produkcja Double Helix to absolutne dno. Gra ma problemy nawet z tak podstawowymi kwestiami, jak detekcja kolizji. W dzisiejszych czasach to niedopuszczalne. Chyba, że robi się coś, idąc po linii najmniejszego oporu...

Cały Battleship: The Video Game sprawia wrażenie gry, która została stworzona tylko dlatego, że ktoś kazał ją zrobić. A kazał, bo była to okazja, by dorobić sobie przy okazji premiery filmu (swoją drogą, przeciętnego). Nie dajcie się na to nabrać. To najgorszy możliwy sposób na wydanie stu kilkudziesięciu złotych. Lepiej już kupić sobie jakiś film dokumentalny o Hawajach...

Plusy:

+ pomysłowa część taktyczna

Minusy:

- fabuła, którą może wymyślić dwuletnie dziecko

- krótka, nudna, wtórna kampania singlowa

- brak innych trybów

- pod względem technicznym - katastrofa!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy