Wenezuela zakazuje brutalnych gier

Dopiero co współczuliśmy australijskim graczom z powodu cenzury w Left 4 Dead 2, a okazuje się, że sytuacja na Antypodach jest i tak o niebo lepsza niż w Wenezueli...

...gdzie za kontakt z zakazanymi grami można trafić do więzienia.

Wenezuelscy gracze ograniczenie swobód zawdzięczają parlamentowi, który zaaprobował kilka dni temu ustawę mająca na celu "zapobieganie produkcji, importowi, dystrybucji, sprzedaży, wypożyczaniu i używaniu filmów video, gier i zabawek wojennych związanych z przemocą". Powyższe prawo ustanowiono w ubiegłym tygodniu, a w życie wejdzie ono w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Za jego złamanie grozi natomiast - bagatela - od 3 do 5 lat więzienia.

Jak donosi Agence France-Presse, prezydent Wenezueli, Hugo Chávez, nawoływał w ostatnim czasie do promocji gier bardziej tradycyjnych typu... yo-yo. Nadmienił przy tym, że gry elektroniczne propagują "egoizm, indywidualizm i przemoc".

Reklama

'Popularność' gier zawierających przemoc ucierpiała w oczach wenezuelskiego rządu już w 2006 roku w związku z Mercenaries 2: World in Flames. Gra osadzona była właśnie w Wenezueli, a jej motyw przewodni polegał na walce z tyranem rządzącym krajem. Zwolennikom Cháveza to się oczywiście nie spodobało, a gra została oficjalnie ogłoszona przez legislatora jako "usprawiedliwienie dla imperialistycznego aktu agresji".

A my nie będziemy komentować, news mówi sam za siebie. Szkoda tylko, że nic pozytywnego.

CDA
Dowiedz się więcej na temat: Wenezuela
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy