"Używki" nie wszystkim przeszkadzają

W sieci wiele miejsca poświęca się na plotki dotyczące next-genowych konsol, na które tak niecierpliwie czekają gracze na całym świecie. Szczególnie gorące emocje wywołuje kwestia uruchamiania na nich używanych gier.

Powszechnie spekuluje się, że następcy Xboksa 360 i PlayStation 3 zostaną wyposażeni w rozwiązania blokujące odpalanie używanych gier. Konsola łatwo rozpozna, czy płyta, którą właśnie włożyliśmy do napędu, należy do kogoś innego, czy to za sprawą jednorazowego kodu - numeru seryjnego czy też konieczności zarejestrowania nabytego tytułu w usłudze sieciowej.

Oczywiście tego typu plany budzą ogromne kontrowersje graczy, szczególnie biorąc pod uwagę ceny gier konsolowych, które w czasie kryzysu finansowego stały się zbyt wysokie nawet dla mieszkańców USA i Europy Zachodniej, nie wspominając już o polskich posiadaczach konsol.

Reklama

Gdyby Sony i Microsoft faktycznie zaimplementowały tego typu mechanizmy, doprowadziłyby z pewnością do załamania się rynku wtórnego, a co za tym idzie, wsparłyby rozwój piractwa na ogromną skalę. Póki co dowiedzieliśmy się oficjalnie, że blokad "używek" nie znajdziemy w Wii U. Scott Moffitt, jeden z wiceprezesów działu sprzedaży i marketingu amerykańskiego oddziału Nintendo, zapytany o stosunek do używanych gier, potwierdził, że japoński koncern nie zamierza w swojej nowej konsoli instalować mechanizmów, które blokowałyby możliwość uruchamiania tytułów pochodzących z drugiej ręki. Taka deklaracja może przysporzyć słynnej firmie fanów.

Jedynym w zasadzie problemem Nintendo, które marzy o przyciągnięciu także hardcore'owych graczy, może być brak wystarczającej ilości faktycznie oczekiwanych tytułów. Po prezentacji Wii U na targach E3 w Los Angeles w tym roku ceny akcji koncernu, zamiast wzrosnąć, zmalały, co oznacza, że japońscy inwestorzy nie wierzą w sukces nowej konsoli.

Ostatnia "wielka bajka" za blisko 50 dolarów

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama