Rainbow Six: Vegas 2

Bardzo trudno stworzyć sequel gry, który pod każdym względem sprawiałby tyle samo przyjemności co poprzednia wersja, a jednocześnie podnosił poziom grywalności na jeszcze wyższy poziom.

Co prawda kilka serii nieźle poradziło sobie z tym aspektem (m.in Metar Gear Solid czy Half Life). Jednak Rainbow Six Vegas poprzez odejście od niezgrabnego, strategicznego schematu i zamienienia go na prostolinijną akcję już dokonał milowego kroku dla serii. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cenie sobie te tytuły i bardzo podoba mi się droga, jaką obrał Ubisoft przy tworzeniu serii Vegas, ale znów postępy zaprezentowane w pierwszej części zatrzymały się w czasie. Czy to z góry przekreśla ten tytuł? Oczywiście, że nie, ale nie obyło się bez wpadek.

Reklama

W grze po raz kolejny stawiamy czoła anonimowym terrorystom z Miasta Grzechu, ale nie tam zaczniemy naszą przygodę. Na początku będziemy mieli przyjemność przenieść się pięć lat wstecz i uczestniczyć w cienkiej jak papier misji. W tym właśnie miejscu ujawnia się jedna z moich obaw dotyczących tego tytułu. Zdaje sobie sprawę, że większość amerykańskich graczy nie potrzebuje specjalnej motywacji do walki z terrorystami w grach wideo, ale nie można zakładać, że cały świat składa się tylko z takich osób. Co prawda producenci wyposażyli naszych przeciwników w broń masowej destrukcji i plan wykorzystania jej przy przeobrażaniu Las Vegas w tonę piasku, ale każdy pisarz jeśli nie ma wyrazistego czarnego charakteru i powodu do pokrzyżowania mu planów, to nieważne jak bardzo heroiczne byłyby czyny bohaterów, całość i tak będzie nudna jak flaki z olejem. Może i terroryści stanowią tu materiał na czarny charakter, ale otaczająca grę fabuła wydaje się być ubogo rozwinięta. Nie znajdziemy tu nic nowego w kwestii wątku, jakieś tajnej intrygi czy nawet w stylu gry.

Napisałem już co mi leży na sercu, więc zabierzmy się teraz za dobrą stronę medalu. A niewątpliwie jest nią fakt, iż gra, chociaż wcale nie nowatorska, może sprawić całe mnóstwo frajdy. Bieganie w kółko i zestrzeliwanie terrorystów przy świetnie opracowanym systemie wykorzystywania osłon terenu i zarządzania oddziałem jest całkiem dobrą zaletą. Pomimo ogromnego podobieństwa do poprzedniej części czy miejscami nawet do gry Gears of War, Rainbow Six Vegas 2 stanowi mieszankę wartkiej akcji i realistycznego odwzorowania rzeczywistości. Podczas zabawy w trybie dla jednego gracza znów oddane nam zostają zmyślne gadżety, jak m.in. szpiegowska kamera czy noktowizor, ale rzadko będzie okazja na efektywne ich wykorzystanie. Podczas misji praktycznie nie ma czasu na zabawę szpiegowską kamerą. Faktycznie, pomysł sam w sobie jest niezły, a samo wsunięcie kamery pod drzwi, obserwacja terrorystów i zakładników wypada bardzo ciekawie, ale czy jest to potrzebne jeśli do dyspozycji mamy granaty ogłuszające, po zastosowaniu których możemy bezproblemowo wyczyścić całą planszę? Na nieszczęście iloraz inteligencji naszych przeciwników jest tak niski, że aż ciężko sobie to wyobrazić. Wystarczy otworzyć ogień, aby z natłoku wrażeń biegali w odwrotnych kierunkach lub chowali się za obiektami, które tak naprawdę nie służą za schronienie. Gdy jednak zbierze się ich zbyt wielu potrafią jakimś cudem stworzyć całkiem przyzwoitą grupę uderzeniową.

Wizualnie gra prezentuję się bardzo dobrze, ale sprawia wrażenie anty-Vegasowej. Pierwsza odsłona przepełniona była czarem tego miasta i bijącymi z każdej strony nocnymi neonami, które sprawiały, że osoba nie mająca do końca pojęcia, w jakim miejscu rozgrywa się akcja, po chwili grania była pewna, że chodzi o Las Vegas. W najnowszej części zwiedzimy takie miejscówki, jak, garaże, magazyny czy nawet ogromne centrum targowe (uderzająco podobne do miejsca, w którym odbywają się pewne targi elektroniczne), ale chyba wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak wspaniałym miastem jest Las Vegas, stąd ciężko zrozumieć, dlaczego zostało tak okrojone.

Zaskakującym jest fakt, iż gra posiada to niemal identyczne tło muzyczne co pierwsza odsłona oraz tak samo świetne efekty dźwiękowe towarzyszące wystrzałom czy eksplozjom. Jeżeli szukać w grach sygnowanych logiem Rainbow Six rzeczy, które ulegają zmianie tylko na lepsze, to jest nią na pewno realistyczne odwzorowanie dźwięków. Cała reszta sfery muzycznej nie reprezentuje sobą nic nowego. Smutne, ale prawdziwe - tak ogromne studio jak Ubisoft ciągle używa tej samej ścieżki dźwiękowej.

Jedyną rzeczą wartą zachwytów w tej grze jest niewątpliwie sposób, w jaki gra zlicza i nagradza uśmiercanie terrorystów. Wysadzanie w powietrze, zestrzeliwanie z karabinu snajperskiego czy wymierzony strzał w głowę - nieważne, który sposób zabijania wybierzemy, odblokuje on nowe bronie, pancerz czy ubranie. Opcja ta stanowi całkiem miły dodatek, który niewątpliwie odświeża serie R6. Gdyby włożyć jeszcze trochę wysiłku w stworzenie w pełni nowego tytułu, może gry spod znaku Tęczowej Szóstki wyglądałyby teraz inaczej. Małe kosmetyczne zabiegi, jak ten opisany wyżej, robią niezłe wrażenie, ale chyba lepiej przyłożyć się do stworzenia czegoś na większą skale.

Na szczęście miłe doświadczenia nie kończą się na tym, bowiem oprócz standardowej gry dla jednego gracza oddany zostaje nam tryb online, w którym możemy się zmierzyć z innymi fanami serii lub pokonać wątek fabularny wraz z kolegą w trybie kooperacji. Na samym początku były pewne problemy ze znalezieniem przyzwoitej drużyny do grania, ale w tym momencie jest ich pod dostatkiem, a sama rozgrywka sprawia mnóstwo frajdy. W przeciwieństwie do innych gier tego typu, R6 2 umożliwia podpięcie zestawu słuchawkowego, co jeszcze bardziej zwiększa realizm i poziom emocji, bo czy jest coś bardziej ekscytującego od wydawania rozkazów na bieżąco i urzeczywistniania planów unicestwienia niczego niepodejrzewającego wroga?

Podsumowując, może i nie znajdziemy w tej grze rażących nowości, ale wciąż jest ten sam dobrze wyglądający tytuł, przedstawiający losy antyterrorystycznej jednostki, która musi zapobiec zniszczeniu Las Vegas.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: las vegas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy