Podsumowanie 2010 roku w branży gier

Nadszedł styczeń, miesiąc wspomnień i podsumowań. Także my postanowiliśmy przypomnieć wam - i przy okazji samym sobie - najważniejsze wydarzenia minionego roku w branży gier wideo.

1. Premiera StarCrafta II

Po tylu latach oczekiwań wreszcie dostaliśmy upragniony sequel StarCrafta. Co więcej, gra okazała się dokładnie tym, o czym marzyliśmy - zabrakło w niej rewolucji, za to pełno było wszystkiego, dzięki czemu jedynka podbiła nasze serca. Tylko, oczywiście, w lepszej, nowocześniejszej formie. Kampanię skończyliśmy już kilkakrotnie, więc teraz czekamy na pierwszą z dodatkowych kampanii, w międzyczasie "pykając" przez Battle.net.

2. Duke Nukem Forever ukończony

Prawie czternaście lat minęło, odkąd zapowiedziano kolejną część Duke'a. Przez ten czas zmieniało się wszystko - począwszy od producenta, poprzez silnik, a na datach premierzy (przede wszystkim) skończywszy. Ale telenowela z Księciem w roli głównej nareszcie dobiega końca. Zespół Gearbox wziął to, co przygotowali wcześniej poprzednicy, uzupełnił, dopracował i ogłosił, że Duke trafi do sklepów w 2011 roku. Czekamy!

Reklama

3. Rekordy Call of Duty

Activision za sprawą serii Call of Duty pokazało, iż branża gier cały czas pnie się do góry i może się już równać z o wiele lat starszą branżą filmową. Na początku roku dowiedzieliśmy się, że Call of Duty: Modern Warfare 2 zarobiło miliard dolarów, a jeszcze przed jego końcem udało się uzyskać podobny wynik kolejnej odsłonie - Call of Duty: Black Ops (wydanej w tym samym okresie). Biorąc pod uwagę całą branżę rozrywkową, o takich rezultatach mógł pomarzyć ostatnio tylko "Avatar" (ten filmowy, oczywiście).

4. Activision kontra Infinity Ward

Jedno z bardziej przykrych wydarzeń minionego roku. Jason West i Vince Zampella, założyciele studia Infinity Ward i twórcy Call of Duty: Modern Warfare (obu części), zostali praktycznie zmuszeni do odejścia przez złych wujków z Activision. Do dzisiaj nie wiadomo, kto tak naprawdę jest bardziej winny zaistniałej sytuacji, ale fakty są następujące - West, Zampella i 38 pracowników Infinity Ward złożyło masowy pozew przeciwko Activision, opuściło szeregi zespołu, a większość z nich dołączyła do nowego teamu, założonego przez Westa i Zampellę, a noszącego nazwę Respawn Entertainment.

5. Złośliwe DRM-y

Wydawcy kolejny rok z rzędu próbowali zwalczyć piractwo. Tym razem wykorzystali przeciwko niemu DRM-y, które finalnie okazały się bardziej szkodliwe dla legalnych graczy niż dla tych, którzy gry ściągają z sieci. Największym echem odbiło się oprogramowanie antypirackie Ubisoftu, które zostało w mig złamane przez grupę Skidrow i... na tym pojedynek Ubi kontra piraci praktycznie się skończył. A legalni klienci tylko się denerwowali, że muszą być ciągle zalogowani do sieci (DRM tego wymagał), a serwery, na których działały DRM-y, raz na jakiś czas po prostu przestawały działać.

6. Granie za pomocą ruchu

Sony i Microsoft jesienią 2010 wypuściły na świat swoje nowe cacka - PlayStation Move oraz Kinecta. To pierwsze to różdżka, za pomocą której możesz celować w grach na PlayStation 3 niczym z pistoletu (urządzenie przypominające Wiilota, ale bardziej precyzyjne). A drugie to, wydawałoby się, rewolucyjna dostawka do Xboksa 360, dzięki której da się sterować grami za pomocą ruchów całego ciała, a także komend głosowych. Czy to rzeczywiście rewolucja, ma się okazać w tym roku, bo dopiero teraz zaczną się ukazywać "prawdziwe" gry (te wydane do tej pory przypominały bardziej produkty promocyjne).

7. Technologia 3D

Niektórzy są podekscytowani do granic możliwości tym, że mogliśmy w minionym roku grać w pierwsze gry obsługujące stereoskopowe 3D, a inni uważają, że prawdziwe 3D będzie dopiero wtedy, gdy nie będziemy musieli do zabawy zakładać specjalnych okularów. Tak czy owak, technologia 3D nie znalazła do dziś swojego miejsca w dziedzinie gier wideo. Stara się ją forsować Sony, lecz na razie bez spektakularnych rezultatów. Może w 2011?

8. OnLive, czyli granie na telewizorze

Twórcy tej usługi zapowiadali ją jako prawdziwą rewolucję. Od teraz do grania w gry (we wszystkie, nawet te najbardziej wymagające) miał wystarczyć telewizor i specjalna dostawka. Zabawa miała się odbywać na zewnętrznym serwerze i być na bieżąco transmitowana na nasz teleodbiornik. Zasadniczo nie powinniśmy pisać "miała", gdyż tak się rzeczywiście dzieje, jednak póki co tylko w Stanach Zjednoczonych i z ograniczeniami. Podobnie jak punkt wcześniej - może w 2011?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy