Piractwo to coraz poważniejszy problem iPhone'a

Poziom piractwa dzieła Smells Like Donkey osiągnął poziom aż 90%.

AppStore obrósł już legendą i w krótkim czasie stał się prawdziwym El Dorado dla programistów gier i aplikacji. Jednak wraz z czasem liczba złamanych iPhone'ów i iPodów Touch wzrosła. Jak część z was pewnie wie, swojego czasu Apple lobbowało nawet na rzecz ścigania z urzędu osób, które dokonały Jailbrake'a wspomnianych urządzeń. Na szczęście ten niedorzeczny plan firmy z Cupertino nie powiódł się, ale problem nadal istnieje. Teraz dyskusję na ten temat rozpoczyna jeden z deweloperów gier na AppStore - studio Smells Like Donkey.

Według danych SLD (bez skojarzeń politycznych prosimy), w pewnym momencie wyniki z nielegalnych kopii ich najnowszej gry, Tap-Fu, stanowiły aż 90% ogółu. Teraz wskaźnik ten nadal utrzymuje się w okolicach 80%. Jednocześnie studio twierdzi, że sprawdziło, czy piraci faktycznie tylko "testują grę przed zakupem" - podobno okazało się to kompletną bzdurą. Piraci już nie czują presji zakupu oryginalnej kopii i ciężko tutaj przypuszczać, że Tap-Fu jest aż tak złą grą. To większy projekt, za który Smells Like Donkey życzy sobie 1,99 USD.

Czy studio szaleje teraz z wściekłości? Raczej rozumieją, że to walka z wiatrakami i potrzebne są większe, drastyczniejsze kroki: "Lubimy myśleć, że to nie konkretnie my tracimy pieniądze. To dotyczy wszystkich deweloperów. Tak naprawdę, to piraci odłączyli się od ekonomii iTunes, a to z kolei uderza we wszystkich.

Jak bardzo boli nas ta sytuacja? Niezbyt. Pewnie tylko garstka z tych ludzi kupiłaby naszą grę, więc nie jest to aż takim problem.

Jednak przygnębiającym jest patrzenie na ranking wyników, gdy jesteśmy twórcami tej gry. Jednocześnie cieszymy się, że jest aż tylu uczciwie płacących klientów, do których postaramy się dotrzeć".

Wstyd piraci, wstyd.