Jak się zabija morderców

Źle się dzieje, gdy produkcja drugiej części jednej z lepszych fabularnie gier zostaje odłożona na półkę - dlatego, że jej premiera zostaje zawczasu storpedowana przez urzędników rządowych.

I tu już nie chodzi o wolność do czegokolwiek, ale o zwyczajny zawód. Wielu graczy, którzy bardzo dobrze wspominają pierwszą część Manhunta, dowiedziawszy się o planowanej drugiej, zaczęła na nią czekać. A tu guzik. W najlepszym przypadku ogrom poprawek przeprowadzonych z myślą o zniszczeniu fabularnego i emocjonalnego ładunku, jaki opowiedziana w grze historia niesie. Bezsprzeczne okrucieństwo Manhunta oprawione w historię trzymającą w napięciu przez ponad 20 godzin tworzyło zamkniętą całość: bardzo dobrą grę dla dorosłych.

Reklama

Pisałem już o tym wiele razy, przy różnych okazjach, nie zaszkodzi powtórzyć raz jeszcze: gracz, który ma 35 lat na karku, potrafi i chce się bawić przy czymś bardziej skomplikowanym fabularnie i psychologicznie niż niebieskie smoki czy trzymające się pół metra za łydką gobliny. Facet skazany na karę śmierci i wyratowany od niej tylko po to, by stać się maszyną do zabijania na potrzeby telewizyjnego show, jest po prostu bardziej interesujący.

Osobiście widzę tu problem źle funkcjonującej kategoryzacji wiekowej. I to działającej coraz gorzej w świetle statystyk wskazujących na ustawiczne starzenie się przeciętnego gracza. 18-latek to ciągle dziecko z punktu widzenia człowieka dwukrotnie starszego. Dziecko nieodpowiedzialne i niedojrzałe emocjonalnie. Oczywiście różnie to bywa - historia zna mnóstwo przypadków dzieci dojrzałych przedwcześnie a udanie. Niemniej nie od dziś wiadomo, że biologiczny deadline na dojrzewanie mózgu to lat 25. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że jeśli po skończeniu 25 lat ktoś wciąż zdradza oznaki niedojrzałości, to już nie ma dla niego nadziei. Zdaję sobie sprawę, że marketingowo kategoria wiekowa 25+ byłaby wątpliwa. Jednak wówczas decyzji producentów pozostawialibyśmy ocenę, czy opłaci im się wydanie produktu dla graczy od lat 25. Być może Rockstarowi by się opłacało.

Oczywiście... problem rozbija się o też pieniądze. O nakłady, które należałoby ponieść i o potencjalny zarobek. Nowa kategoria to nie tylko kłopot z mechanizmami jej przestrzegania, ale również - zapewne - zachęta, by ją wykorzystywać. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałbym w trudnej moralnie i wymagającej emocjonalnie historii wziąć udział. Chciałbym również, żeby moje dzieci nie były w stanie się o jej istnieniu nawet dowiedzieć. Dopóki nie skończą 25 lat. Ja już we fioletowe elfy ani szkoły czarodziejów nie wierzę. Bajki o nich mnie nudzą, bo grywam od lat dwudziestu i skakanie po muchomorkach mam zaliczone. Po wielokroć. Rzecz w tym, że starzeję się - ostatnią obowiązującą kategorię wiekową przeskoczyłem bez mała dwukrotnie, a grać wciąż lubię. Tylko w co?

Gry-Online
Dowiedz się więcej na temat: zabójstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy