Iron Sky: Invasion

Myśleliście, że naziści to już przeszłość? No to żyliście w dużym błędzie. Wiemy już, że przez długie lata ukrywali się po ciemnej stronie Księżyca. A teraz atakują ponownie. Przy użyciu statków kosmicznych.

Powyższe zdania streszczają zalążek fabularny filmu w reżyserii Timo Vuorensoliego, zatytułowanego "Iron Sky". Być może go widzieliście, być może nie. Ale już na pewno nie powinniście przegapić jego "growej" adaptacji - Iron Sky: Invasion. Nie dlatego, że została stworzona na jego kanwie (to, czy "Iron Sky" jest filmem dobrym, pozostaje kwestią dyskusyjną), ale dlatego, że za grę odpowiada polskie studio Reality Pump, znane przede wszystkim z serii (nowszej) Two Worlds oraz (starszej) Earth. Po RPG-u oraz RTS-ie rodzimy deweloper miał okazję popisać się swoimi umiejętnościami tworzenia kosmicznych, zręcznościowych shooterów, w których głównymi bohaterami są supernowoczesne myśliwce. Czy ją wykorzystał?

Reklama

Iron Sky: Invasion nawiązuje do filmu dość luźno. Gra nie jest powtórką z rozrywki. W końcu jak mogłaby nią być, skoro w filmie kosmiczne pojedynki były tylko częścią całości, a tutaj są chlebem powszednim. Poza tym, Reality Pump dysponowało skromnym budżetem i miało niewiele czasu na produkcję (raptem kilka miesięcy), więc nie oczekujcie po Iron Sky: Invasion ani nowoczesnej oprawy, ani hollywoodzkiego rozmachu, bo boleśnie się rozczarujecie.

Nie liczcie też na to, że gra Reality Pump dostarczy wam zaawansowanego, realistycznego (jeśli można użyć tego określenia w przypadku strzelanki rozgrywającej się w kosmosie) modelu latania i strzelania. Iron Sky: Invasion to uproszczony do granic kosmiczny shooter. Owszem, w sterowanym przez nas statku możemy przerzucać - niczym w pamiętnym X-Wingu - moc pomiędzy bronią, tarczami a silnikiem (czasem może nam bardziej zależeć na szybkości, innym razem na regeneracji broni, a jeszcze kiedy indziej na odnowieniu osłon), ale to prawie wszystko, jeśli chodzi o bardziej zaawansowane opcje. Poza tym pozostaje nam przede wszystkim latać i strzelać, ile wlezie, do gwiezdnych Nazistów. Swoją drogą, niezbyt inteligentnych, zasługujących na miano mięsa armatniego.

Kampania została podzielona na sześć aktów. Podczas zabawy wykonujemy misje główne oraz poboczne, choć te drugie można kompletnie pomijać bez jakiejkolwiek kary. A także bez wyrzutów sumienia, bowiem zadania poboczne są powtarzalne i nudne. Zresztą podobnie jak większość misji należących do głównego nurtu. Większego zainteresowania nie wzbudziły we mnie także filmiki z udziałem aktorów występujących w filmowym pierwowzorze.

W Iron Sky: Invasion mamy okazję polatać kilkoma maszynami, różniącymi się rozmiarem czy mocą. Ponadto każdą z nich możemy modernizować, odwiedzając jedną z baz Ziemian. Da się ulepszyć silnik, tarcze, działka etc. Ulepszenia wszystkich elementów są kilkupoziomowe. Aby móc sobie pozwolić na upgrade'y, należy dysponować odpowiednią ilością gotówki. Tę zdobywamy, wykonując zadania, jak również zbierając pozostałości po statkach Nazistów.

Gwoździem do trumny dla Iron Sky: Invasion jest sterowanie. Do kierowania statkiem używamy klawiatury... i myszki (czyżby kolejne nawiązanie do X-Winga?). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby w opcjach dało się włączyć sterowanie padem, ale takiego rozwiązania Reality Pump nie zaimplementowało. To dziwne, tym bardziej, że gra ma ukazać się także na konsolach. A myszką niestety steruje się... dziwnie. Statek nie zachowuje się pod naszym wpływem tak, jak powinien. Trudno tu o precyzję i dobre wyczucie maszyny.

Grafika Iron Sky: Invasion należy do przeciętnych. Ziemiańskie statki zaprojektowano z dbałością o szczegóły, ale te należące do Nazistów raczej nie mają prawa się podobać. Znacznie lepsze jest udźwiękowienie, sprawnie wprowadzające w klimat gry.

Odnoszę wrażenie, że Iron Sky: Invasion mogłoby być grą co najmniej dobrą, gdyby Reality Pump miało na jej produkcję więcej czasu i pieniędzy. Widać, że studio miało niezły pomysł, ale nie miało sposobności, by go zrealizować. Szkoda.

Plusy:

+ pomysł, który mógł się przebić (gdyby nie kiepska realizacja)

+ przez pewien czas strzelanie do kosmicznych Nazistów bawi

+ kilka statków i możliwość ich modernizacji

+ oprawa dźwiękowa na poziomie

Minusy:

- na dłuższą metę powtarzalna i nudna

- czuć, że to "niskobudżetówka" (w złym sensie tego określenia)

- głupi przeciwnicy

- przeciętna grafika

- kiepskie sterowanie (bez możliwości podpięcia pada)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy