"Gry sprawiły, że mój syn zabił"

Wielka Brytania po raz kolejny zszokowana jest dokonaną przez nastolatka zbrodnią.

Znów rodzice przybrali tę samą linię obrony, jak w wielu podobnych przypadkach, obwiniając o wszystko grę wideo, którą dziwnym trafem okazał się Manhunt, produkcja, o której ostatnio było głośno w Wielkiej Brytanii, gdy okazało się, że jej kontynuacja nie będzie mogła być sprzedawana na terenie tego kraju.

Osiemnastoletni Stuart Harling zadźgał na śmierć pielęgniarkę Cheryl Moss, co według matki chłopaka było wprowadzeniem w życie czynności, których nauczył się podczas gry w Manhunta.

Taka sprawa nie mogła umknąć uwagi wszędobylskich tabloidów. Jeden z nich, News on the World, opublikował artykuł zatytułowany "Gry sprawiły, że mój syn zabił". W ten sposób kolejne rzesze ludzi przekonane zostały o zgubnym wpływie gier.

Reklama

"Stuart miał jedenaście bądź dwanaście lat, gdy kupiłam mu PlayStation [mowa tu oczywiście o PS2 - przyp. red.]. Przez większość czasu nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że gry mają jakiś limit wiekowy. Po prostu kupiliśmy mu grę, którą miały wszystkie inne dzieci. Naprawdę nie wiedziałam, o czym ona traktuje" - powiedziała zrozpaczona matka.

W zamieszczonym we wspomnianej gazecie artykule możemy przeczytać: "Co noc mógł powracać do swojego zaciemnionego pokoju. i wchodzić w makabryczny wirtualny świat, upajając się sadyzmem, rytualnym upuszczaniem krwi i śmiercią. Zupełnie tak samo, jak miliony innych nastolatków".

W takich sytuacjach trudno się dziwić, że gry wciąż traktowane są jako wielkie zło. Dopóki w powszechnej świadomości wciąż traktowane będą jako rozrywka wyłącznie dla nieletnich, dopóty będą zdarzać się podobne oskarżenia. W końcu łatwiej zrzucić winę na jakąś grę i jej twórców, niż przyznać się do własnych błędów.

Gry-Online
Dowiedz się więcej na temat: Wielka Brytania | zabójstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama