Co z talibami w Medal of Honor?

Dzisiaj ma miejsce europejska i zarazem polska premiera Medal of Honor. Jaka jest sama gra ocenimy niebawem, natomiast dzisiaj zadamy sobie pytanie - dlaczego nie wcielimy się w niej, w trybie multiplayer, w talibów?

Akcja najnowszej odsłony Medal of Honor toczy się w Afganistanie. W kampanii dla pojedynczego gracza wcielamy się w członka elitarnego, amerykańskiego oddziału Tier 1. Natomiast w trybie multiplayer mieliśmy otrzymać możliwość zabawy nie tylko jako amerykańscy żołnierze, ale również jako afgańscy talibowie. Na pierwszy rzut oka - normalna sprawa, w końcu produkcja opowiada o konflikcie w Afganistanie. Na drugi - to wielki problem, głównie dla amerykańskich władz i rodzin (ale nie tylko).

Kiedy Electronic Arts poinformowało, iż w nowym Medal of Honor gracze otrzymają w trybie multiplayer opcję zabawy jako afgańscy talibowie, jako pierwszy swój sprzeciw zgłosił Liam Fox, sekretarz obrony Wielkiej Brytanii, który stwierdził, że jest wręcz oburzony taką decyzją. "To szokujące, że ktoś mógłby pomyśleć, iż akceptowalne jest odtwarzanie działań talibów. Z ich rąk dzieci straciły ojców, a matki mężów" - wypowiedział się ostro na łamach mediów.

Reklama

Fox jako wróg umieszczania talibów w grze wideo nie był osamotniony. Tuż za nim podążył cały wianuszek amerykańskich rodzin żołnierzy walczących w Afganistanie, których członkowie uważali, że to niepoprawne. Jednak oni sami nie zdziałaliby wiele, gdyby nie poparcie ze strony państwowych władz. Te zgodziły się, że nie powinniśmy grać jako talibowie.

Co prawda, sprzedaż Medal of Honor nie została w Stanach Zjednoczonych (ani w Wielkiej Brytanii) zabroniona, jednak zakazano jej najpierw w kilku amerykańskich bazach wojskowych, a ostatecznie we wszystkich zapadła decyzja: "żołnierze, nie możecie grać w tę grę!". Wycofała ją ze swoich sklepów na terenie baz popularna w Ameryce Północnej sieć sklepów GameStop (to ciekawe, przy okazji dowiedzieliśmy się, że żołnierze stacjonujący w oddziałach mogą kupować gry w sklepach).

Electronic Arts całą sprawą było zaskoczone. John Riccitello, prezes firmy, stwierdził, że twórcy nowego Medal of Honor szanują działania amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, ale jednocześnie rozumieję pojęcie "dobrej rozrywki". "Od początku mamy duże wsparcie ze strony wojskowych, włączając w to wojska z Afganistanu. Zarówno oni, jak i my wierzymy, że jest to gra, z której każdy gracz będzie dumny" - stwierdził w udzielonym we wrześniu wywiadzie. "Kontrowersje były dla mnie pewnego rodzaju zaskoczeniem. Zawsze jest ta druga strona - dobrzy i źli goście, policjanci i złodzieje". Ostatecznie winą za całą aferę Riccitello obarczył media.

W końcu, po kilku tygodniach medialnej wrzawy, Electronic Arts postanowiło zrezygnować z zamieszczania w Medal of Honor talibów. Tzn. strona konfliktu pozostała, ale nazwano ją nie wprost, a "siły opozycyjne" (w oryginale - "opposing force"). Przedstawiciele firmy przyznali, że wielu osobom, w tym rodzinom żołnierzy i kobiet stacjonujących za granicą, multiplayer w grze się spodobał, jednak wciąż była grupa osób, które były zaniepokojone obecnością w nim talibów. "To bardzo ważny głos dla naszej ekipy. To głos, o który szczególnie dbamy. Z tego powodu i ze względu na to, że w sercach członków naszego zespołu jest miejsce na szacunek dla amerykańskich i alianckich żołnierzy, postanowiliśmy zmienić nazwę przeciwnej drużyny z multi z talibów na (siły opozycyjne)" - napisał w oświadczeniu Greg Goodrich, producent wykonawczy Medal of Honor.

Kilka dni później Craig Owens, dyrektor ds. marketingu w studiu twórców Medal of Honor, Danger Close, stwierdził, że cała burza wokół Medal of Honor została sprokurowana przez osoby starszej daty, które nie rozumieją gier wideo. Przyznał także, iż na decyzję o usunięciu z trybu multi talibów nie miał żadnego wpływu zakaz sprzedaży produkcji na terenie amerykańskich baz wojskowych.

Nawet gdyby miała, to organizacja Army & Air Force Exchange Service podtrzymuje swój zakaz sprzedaży Medal of Honor na terenie amerykańskich baz wojskowych na całym globie. Stacjonujący w nich żołnierze nie będą mogli kupić tego tytułu. Podobno to z szacunku dla tych, których bezpośrednio dotknęły prawdziwe, wciąż aktualne wydarzenia przedstawione w grze.

Do dzisiaj nie wiemy - i pewnie nigdy się nie dowiemy - czy całe to zamieszanie z talibami w Medal of Honor to przypadkowy rykoszet od pomysłów twórców gry, czy może zamierzone działanie marketingowe, które miało na celu zwrócić uwagę całego świata na tę produkcję. W końcu dzięki kontrowersjom wokół niej usłyszeli nie tylko gracze, ale także ci, którzy z grami mają coś wspólnego tylko od czasu do czasu. Być może teraz zdecydują się na zakup MOH-a, aby zobaczyć, co tak naprawdę stało się przyczyną tak wielkiej wrzawy? Że niby jakaś gierka? Proszę bardzo, niech sprawdzą.

PS. Lada dzień spodziewajcie się naszej recenzji Medal of Honor.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: talibowie | żołnierze | honor | medal | Medal of Honor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy