Black Mirror II

Dwanaście lat po śmierci Samuela Gordona, ostatniego męskiego potomka szlacheckiego rodu, nad zamkiem Black Mirror wciąż ciąży straszliwa klątwa. Czy pewnemu amerykańskiemu studentowi uda się zapobiec kolejnej tragedii?

Dawno nie miałem okazji grać w tak emocjonującą przygodówkę ze świetnie napisaną, przekonywającą fabułą. Stopniowo budowane napięcie przykuwa w Black Mirror II do monitora na długie godziny i sprawia, że każdy z sześciu aktów przechodzisz z coraz większymi wypiekami na twarzy. Wszystko zaczyna się niczym film obyczajowy...

Życie, życie jest nowelą

Jest lato 1993 roku. Studiujący fizykę w Bostonie Darren Michaels przyjeżdża na wakacje do swojej matki, która właśnie przeprowadziła się do niewielkiej nadmorskiej miejscowości Biddeford w stanie Maine. Kobieta ma poważne problemy z kręgosłupem, spowodowane wypadkiem samochodowym, w którym zginął również ojciec chłopaka. Darren, oprócz pomagania matce, podejmuje pracę w jedynym w mieście zakładzie fotograficznym u niejakiego Fullera. Wkrótce poznaje piękną Angelinę...

Reklama

Nie ma walki ze złem zagrażającym istnieniu świata czy postaci o nadnaturalnych mocach. Są zwykli ludzie i ich codzienne problemy przedstawione w wiarygodny sposób. Życie w sennym Biddeford wciąga niesamowicie, tym bardziej gdy na lustrze tego obrazu ludzkiej normalności stopniowo pojawia się coraz więcej rys i pęknięć. Z czasem czekasz pełen napięcia, by pękło już ono całkowicie i rozsypało w drobny mak. I w końcu pęka.

Okazuje się, że Angelina śledzona jest przez tajemniczego typa, ten na dodatek wypytuje wszystkich w miasteczku o Darrena. Stopniowe odkrywanie powodów tego zainteresowania, w końcu morderstwo, które zakłóca spokój Biddeford, i próby bohatera znalezienia dowodów na to, że oskarżana o ten czyn Angelina została wrobiona, zmieniają rozgrywkę w rasowy kryminał. Gdzieś w międzyczasie pojawia się nazwa brytyjskiego miasteczka Willow Creek, zamku Black Mirror, rodziny Gordonów.

By nie zdradzać za wiele, ujawnię tylko, że splot wydarzeń związanych z matką głównego bohatera oraz Angeliną kończy się przyjazdem Darrena do Willow Creek i prywatnym śledztwem. Z minuty na minutę klimat gry staje się mroczniejszy, zabawa przemienia się w thriller prowadzący aż do horroru, w którym wszystko (również to nadnaturalne) może się zdarzyć.

Na starych śmieciach

Pierwszym etapom towarzyszy zwiedzanie zakamarków Biddeford, jednak najciekawiej prezentują się lokacje w dalszej części gry. W Willow Creek Darren poznaje tragiczną historię rodziny Gordonów włącznie ze śmiercią jej ostatnich męskich członków: Williama i Samuela (ten drugi to bohater pierwszego Black Mirror). Stąpanie po ich śladach wiąże się oczywiście z odwiedzaniem miejsc znanych z oryginału.

Chodząc po Willow Creek, wizytując zamek, odwiedzając ruiny pobliskiej akademii czy zniszczone laboratorium Williama, trudno uwolnić się od wrażenia déja vu, powrotu do miejsca już znanego, ale jednocześnie nieco innego, zmienionego przez czas (od wydarzeń z pierwowzoru minęło 12 lat) i skrywającego nowe tajemnice. Świadomość zagłębiania się w poznany już koszmar i brak pewności co do tego, co tym razem może on przynieść, sprawiają, że atmosfera gry jest wręcz niepowtarzalna.

Wrażenia dodatkowo potęgują znakomicie wykonane scenerie. Biddeford jest sielskie, mocno prowincjonalne. Willow Creek i Black Mirror są natomiast bliźniaczo podobne do tych z oryginału. Wiele ekranów jest praktycznie identycznych, choć ich wykonanie stoi na znacznie wyższym poziomie. Twórcy wykonali kawał świetnej roboty, przygotowując piękne i szczegółowe dwuwymiarowe tła lokacji. Bardzo dobrze też poradzili sobie z wsadzeniem w nie trójwymiarowych postaci. Na podobnie wysokim poziomie stoją też przerywniki filmowe, które na dalszych etapach mają spory udział w budowaniu nastroju grozy i w kilku miejscach potrafią przestraszyć.

Wszystko jest przemyślane

Do listy zalet można też niewątpliwie dopisać to, jak zaplanowano w niej wyzwania. Do wyszukiwania przedmiotów możemy korzystać z opcji podświetlenia miejsc interakcji. Odpowiedź na to, czego należy użyć w danym momencie, jest łatwa do wywnioskowania. Jeśli widząc przeszkodę, pomyślisz sobie: "O, do tego przydałby się młotek", możesz od razu kombinować, skąd go wziąć. Niektórzy stwierdzą zapewne, że gra jest za prosta. Fakt, rozwiązania są raczej oczywiste, jednak to stanowi siłę tytułu. Sedno rozgrywki w Black Mirror II tkwi w realizmie i oczywistości, w zmaganiu się z problemami na ogół w taki sam sposób jak w życiu codziennym. I aż trudno potem uwierzyć, jak daleko od codzienności to prowadzi...

W grze nie brakuje również łamigłówek. Musisz dopasować kawałki podartego listu, otworzyć kilka zamków szyfrowych itp. Parę układanek potrafi przysporzyć trudności, więc dla niecierpliwych przygotowano możliwość ich ominięcia. Opcję tę zganiłbym, gdyby nie jedno pierońskie wyzwanie z etapu finałowego, na którym utknąłem i skapitulowałem, chcąc już poznać zwieńczenie opowieści. Do łamigłówki wróciłem po przejściu gry i ją rozwikłałem, pozostanę jednak zdania, że wyjątkowo się ona twórcom nie udała - na szczęście jako jedyna w grze.

Gra warta świeczki?

Black Mirror II to doskonała kontynuacja "jedynki", co dziwi tym bardziej, że za grę odpowiedzialna jest inna ekipa - mało doświadczone niemieckie Cranberry Studios. Patrząc jednak na to, co w ciągu minionych siedmiu lat wyczyniali autorzy oryginału z czeskiego Future Games (m.in. beznadziejne Reprobates), mogę chyba napisać, że Black Mirror trafił w dobre ręce. Finał, chociaż nieco niejednoznaczny i niektórych może rozczarować (póki co słabe końcówki są znakiem rozpoznawczym serii), pozostawia twórcom furtkę do kontynuacji. Poznanie Black Mirror II to obowiązek dla każdego szanującego się fana gier przygodowych. Spędzonych przy niej kilkunastu godzin naprawdę nie będziesz żałował.

CDA
Dowiedz się więcej na temat: uda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy