Wario Ware: Smooth Moves

Nintendo Wii to konsola stworzona do mini-gier. Jeszcze przed premierą systemu wieszczono jej zalew intensywnych i krótkich tytułów tego typu, wykorzystujących możliwości wiilota do maksimum. I stało się. Dostaliśmy Wario Ware: Smooth Moves.

Drodzy gracze: poznajcie Wario. Zły brat bliźniak wesołego Mario zadebiutował kilkanaście lat temu we własnych grach platformowych i od samych początków był absolutnym przeciwieństwem uśmiechniętego hydraulika. Nintendo postanowiło wykorzystać potencjał tego sknery i złośliwca do produkcji serii Wario Ware – zbioru kilkusekundowych, wykręconych gier.

Wario Ware: Smooth Moves to sztandarowy przykład party-game. W jego skład wchodzi ponad 200 kilkusekundowych etapów, podczas których jedynym zadaniem gracza będzie wykonanie konkretnego ruchu pilotem. Pomysł świetny na techdemo, dodawane za darmo do konsoli. Ale jako produkt za ponad 150 złotych wypada to dość biednie.

Reklama

Fabuła jest marginalna. Wario siedzi przed telewizorem i wcina pączki, kiedy znikąd pojawia się dziwny stworek i kradnie mu wyżerkę. W pogoni za złodziejaszkiem alter ego Maria natrafia na dziwny artefakt, do złudzenia przypominający pilota do Wii. I zabawa się zaczyna.


Kilka sekund przyjemności

Przed tobą kilkanaście różnych etapów, umiejscowionych w różnych sceneriach. Wszystkie serwują jednak to samo – zestaw minigier, których wykonanie kończy się jakąś dłuższą sekwencją stylizowaną na walkę z miejscowym bossem. Gra opiera się na dziwacznym wykorzystaniu wiilota. Kiedy na przykład na ekranie pojawiają się drzwi, twoim zadaniem jest przekręcić kluczyk wiilotem. Ot i koniec minigry. Są i bardziej zaawansowane, jak robienie przysiadów kładąc pilota na głowie, albo kierowanie samochodem trzymając kontroler jak kierownicę. Niestety znakomita większość z nich trwa nie dłużej niż 4, 5 sekund. Owszem jest fajnie, ale za krótko!

Żeby zabawa za szybko się nie znudziła, Nintendo wprowadziło kilkanaście różnych metod trzymania pilota. Raz będziesz musiał trzymać go jak parasol, innym razem położysz go na biodrach, żeby po chwili zakręcić wirtualnym hula-hoop. Pozycje są pomysłowe i nieraz zdrowo się uśmiałem oglądając efekty swoich dzikich skoków i wymachów. Produkcja z Wario zdecydowanie pokazuje do czego zdolny jest wiilot i pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość, na gry które te wszystkie dobrodziejstwa wykorzystają do czegoś więcej, niż trwające sekundę zabijanie muchy packą.


Kilkanaście sekund zabawy

Oprócz ponad 200 mini-zabaw producent przygotował kilka dłuższych gier. Jest więc video strzelnica w klimatach retro (mi kojarzyła się od razu ze stareńkim Operation Wolf), albo luźna wariacja wokół idei Tetrisa, gdzie paletką od ping-ponga trzeba podbijać piłeczkę.

Można im poświęcić trochę czasu, szczególnie, że główny tryb gry zaliczycie w mniej niż godzinę. Drugie tyle zajmie wam zobaczenie absolutnie wszystkich minigier. Trzecia godzina to właśnie te dodatkowe gry. A czwarta godzina przypadnie pewnie na zabawę ze znajomymi.

Owszem jest fajnie, ale za krótko!

Gra jest nastawiona na zabawę w kilka osób, chociaż żeby odblokować multiplayer konieczne okaże się przejście trybu dla samotnika. Wariantów zabawy w więcej osób jest kilka. Bardzo fajnie wypada na przykład gra w rzutki, gdzie wykonasz charakterystyczne dla dartsów ruchy; albo biegi, podczas których jedna osoba trzyma na biodrach przystawkę nunchaku, a druga wiilota. Wirtualni zawodnicy biegną połączeni linką, a twoim zadaniem będzie przeskakiwanie rozpadlin i innych przeszkód. Zabawy co nie miara, szczególnie że trzeba będzie skakać w rzeczywistości. Szkoda tylko, że to również rozrywka krótkowieczna. Po kilku próbach zamiast bawić, zaczyna mocno nużyć. Jest też kilka odmian survivalu, czyli następujących po sobie minigier dla 12 graczy włącznie. Jednak tu, podobnie jak w trybie dla samotnika, po niedługim czasie zaczyna wiać monotonią.

Oprawa WarioWare: Smooth Moves to bardzo kontrowersyjna kwestia. Seria ma swój specyficzny klimat i jest stylizowana na gry budżetowe. Większość obiektów jest dwuwymiarowych, a poszczególne ruchy bohaterów maja może ze trzy klatki animacji. O ile mogę zrozumieć tą konwencję, to niestety ma ona swoje ograniczenia i większość graczy na widok staroszkolnego stylu może po prostu zemdleć. Albo i gorzej. Znajdziecie tu sporo uroku i zwariowanych akcji, ale chciałoby się więcej i ładniej. Większość z minigier prezentuje poziom darmowych flaszowych tytułów, co po wydaniu blisko 200 złotych na grę, nie każdego urzeknie. Muzyka trzyma ten poziom, co trudno nazwać atutem.


Jeśli masz za dużo kasy...

Wario Ware: Smooth Moves to na pewno świetne techdemo, pokazujące co można przy odrobinie fantazji wykrzesać z pilota. Ale jako gra jest po prostu kiepska. Może nawet nie tyle kiepska, co za krótka i oferująca za mało w stosunku do swojej ceny. Po prostu brakuje tutaj większej ilości wciągających i dłuższych sekwencji. A same minigry, choć na początku wydają się oryginalne, za drugim podejściem nie budzą już żadnych emocji. Jeżeli możesz jej wybaczyć kiepską oprawę i masz w domu chętnych do spędzenia chwili czasu wykonując zwariowane ruchy, a przy okazji twój portfel wypychają grube banknoty – kup nie sugerując się oceną. W każdym innym przypadku radzę poczekać aż gra stanieje do poziomu 30 złotych. Bo tyle są warte te 4 godziny zabawy. W swojej konwencji jest bardzo dobra. Tylko ta konwencja taka jakby niebardzo.

Valhalla.pl
Dowiedz się więcej na temat: zabawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama