Dead Effect postraszy nas w najbliższy czwartek

Choć rozstrzeliwanie zombie przerabialiśmy już nie raz, Dead Effect zapowiada się na jeden z ciekawszych mobilnych FPS-ów.

ESS Meridian to pierwszy wojskowo-naukowy statek kosmiczny, który z prędkością światła podróżuje przez galaktykę. Jego zadaniem jest rozpocząć kolonizację pierwszej planety w historii ludzkości. Kilka lat po starcie jeden z pasażerów - Jednostka nr 13 - budzi się z kriogenicznego snu, by dokonać tragicznego odkrycia: załoga stała się agresywna i olewając instynkt przetrwania postanowiła wzajemnie się pożerać.

Reklama

To nie tylko tło fabularne stworzone dla iluzji istnienia scenariusza - według twórców Dead Effect naprawdę ma nam coś opowiadać. Choć odpowiadające za grę studio jest niewielkie i tryb kampanii nie będzie należał do najbardziej rozbudowanych (2-3 godziny rozgrywki), postanowiono położyć nacisk na fabułę, czyli na coś nieczęsto spotykanego wśród mobilnych FPS-ów.

Większość czasu spędzimy jednak na eksploracji klaustrofobicznych korytarzy statku i rozstrzeliwaniu legionów jego dawnej załogi - aktualnie w połowie żywych, w połowie martwych zombie. Do dyspozycji dostaniemy cały arsenał pistoletów, karabinów i strzelb, a poza zwykłymi nieumarłymi zajmiemy się też cięższymi bossami. W Dead Effect ma się pojawić niekończący się tryb survival, ale  - niestety - możemy zapomnieć o grze wieloosobowej.

Na pytania o mikropłatności twórcy odpowiadają "Dead Effect to gra, a nie symulator robienia zakupów" - kolejny powód, by na ich produkcję poczekać. Kosztować ma około trzech euro, ale w cenie gry dostajemy całą jej zawartość. Dead Effect powinno pojawić się w App Store równo 12 września.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy