Baby City

„Baby City to gra zaprojektowana przez rodziców dla rodziców, aby pomóc ich dzieciom zrozumieć otaczający świat” – taką informację znajdziemy na stronie gry Baby City w App Store.

Polski twórca Jakub Staryga miał bez wątpienia dobre chęci i choć wydaje się, że naprawdę trudno zepsuć prostą, statyczną aplikację przygotowaną z myślą nawet o dzieciach 10-miesięcznych, nasz rodak udowodnił niestety, że jest to jak najbardziej możliwe... Baby City to nic innego jak zbiór ładnie przygotowanych obrazków, przedstawiających rozmaite pojazdy, należące przede wszystkim do służb miejskich różnego typu – wozy strażackie, karetki, samochody policyjne itd. Po dotknięciu obrazka, pojazd wydaje charakterystyczny dla siebie dźwięk. I to tyle.

Reklama

Koncepcja stojąca za Baby City jest bez wątpienia słuszna. Niemowlak (bo to przede wszystkim z myślą o nich powstała produkcja Jakuba Starygi), naciskając ekran dotykowy faktycznie wiele dowiaduje się na temat codziennego życia miasta. Dziecko uczy się łączyć kształty z odpowiednimi dźwiękami, które wydają samochody, poznaje barwy, oswaja się z nazwami, a także przyswaja, co ważne w dzisiejszych czasach, umiejętność obsługi ekranów dotykowych smartfonów i tabletów (choć z drugiej strony, kto wie w jakim kierunku rozwinie się technologia przyszłości, zanim kilkunastomiesięczny szkrab osiągnie w miarę sensowny wiek...). I naprawdę wszystko byłoby super, gdyby nie... wykonanie Baby City.

Problemem numer jeden jest bez wątpienia statyczność obrazków. Każdy rodzic wie, że proste, nieruchome obrazki niespecjalnie interesują ciekawe świata dzieciaki. Choćby pojedyncze elementy na rysunkach powinny się poruszać, światła błyskać, a sceneria, choćby powoli, ale jednak zmieniać. Poza tym samych obrazków jest zdecydowanie za mało – maluch traci zainteresowanie, zanim tak naprawdę zacznie pojmować zależność pomiędzy grafiką a sygnałem dźwiękowym. Kolejną niedogodnością jest tempo, w jakim zmieniają się obrazki. Nie mamy na to niestety żadnego wpływu, nie jesteśmy w stanie nawet ustawić jednego, konkretnego rysunku, nad którym dziecko mogłoby spędzić więcej czasu. Chaotyczna częstotliwość rotacji rysunków denerwuje maluchy i sprawia, że zamiast uczyć się życia miasta, szybko tracą zainteresowanie poirytowane.

Jak widać, twórca wprowadził do swojej gry zdecydowanie zbyt wiele rozwiązań, które okazały się błędne, jak na tak prostą pod każdym względem produkcję. Niestety, są to błędy kardynalne, które w zasadzie uniemożliwiają polecenie Baby City komukolwiek. Doprawdy, tak doświadczony twórca aplikacji dla najmłodszych (twórca całej serii Baby... Country, Christmas, Winter itd.) powinien sprawić się lepiej. Surowej noty nie zmienia nawet fakt, że gra oferuje bardzo ładną grafikę, która z całą pewnością przypadnie do gustu każdemu dziecku... Warto dodać, że za Baby City musimy zapłacić 89 eurocentów.

[inpl:gamerank rank="1.0"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy