Ambulance Racing Super Highway

Polacy kochają symulatory – im bardziej egzotyczne, tym lepiej. Nie zadowala nas już byle Farming Simulator, o nie! Łapczywie rzucamy się na symulatory drwali, chirurgów, śmieciarek i koparek.

Jeździmy autobusami miejskimi, prowadzimy tiry po autostradach całej Europy, budujemy mosty i… marzymy o kolejnych, wciągających cyfrowych symulacjach wszystkiego. Nie ukrywam, że i ja uległem częściowo tej ogólnonarodowej manii, o ile jednak zarządzanie górskim kurortem mnie znudziło, o tyle sterowanie rozmaitymi modelami pociągów bardzo przypadło mi do gustu. Po pewnym czasie stwierdziłem jednak, że byłoby miło, gdyby tak do realistycznego modelu jazdy dołożyć nieco adrenaliny, a gdyby tak jeszcze znaleźć tego typu produkcję mobilną, miałbym w rękach prawdziwy ideał! Pierwszą pozycją, na oko pasującą do opisu, na jaką natrafiłem w App Store, była Ambulance Racing Super Higway. W pierwszym odruchu nie zwróciłem nawet za bardzo uwagi na tytuł, zapowiadający raczej „ścigałkę” z karetką pogotowia w roli głównej…

Reklama

Ostatecznie okazało się, że lepiej byłoby, gdybym jednak baczniej czytał opisy gier, które pobieram. Nie tylko nie dostałem bowiem wyśnionego symulatora, ale nawet jak na grę wyścigową, Ambulance Racing Super Highway prezentuje poziom sześciu metrów mułu. Nie rozumiem, jak można było tak fatalnie zepsuć rewelacyjny potencjał, stojący za produkcją Best (to chyba taka ironia…) Free Games. Wyobraźcie sobie tylko: szaleńcza jazda ulicami zakorkowanego miasta, syreny pobrzmiewające w uszach, gigantyczna odpowiedzialność, spoczywająca na barkach kierowcy, od którego umiejętności i znajomości topografii miasta zależy życie pacjenta… Spośród wszystkich możliwości, jakie mieli do wyboru deweloperzy, zdecydowali się oni na najmniej satysfakcjonującą z nich: klasyczną „mijankę”, do tego zrealizowaną w żółwim tempie, z ogromną ilością błędów i obrzydliwą oprawą audiowizualną…

Jedziemy przed siebie. Jednym z trzech dostępnych pasów na drodze. Naszym jedynym zadaniem jest wymijanie jadących przed nami pojazdów. Jedynym wyzwaniem, na które natkniemy się podczas misji, polega na tym, że od czasu do czasu jacyś durnie – piraci drogowi, zmienią nagle pas, tym samym zajeżdżając nam drogę. Kontakt z jakimkolwiek samochodem natychmiast kończy rozgrywkę (w sumie słusznie), jednak tempo rozgrywki jest tak ślamazarne, że łatwiej zasnąć nad smartfonem lub tabletem, aniżeli trafić w przypadkowe auto.

Płacz i zgrzytanie zębów wywołuje również fizyka zachowania obiektów – jestem przekonany, że wzorem dla cyfrowej karetki nie mógł być prawdziwy wóz. Zachowuje się bowiem ona niczym kartonowe pudło – zapomnijmy o płynnej zmianie pasa ruchu. Nie rozumiem także, dlaczego co rusz natrafiamy na wraki samochodów oraz betonowe bariery na drodze – „The Walking Dead” czy ki diabeł?

Wspominałem już o oprawie audiowizualnej? Chyba tak, ale powtórzę – jest żenująca! Aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku studio deweloperskie ma czelność wciskać graczom taki chłam, szczególnie, że chodzi o produkcję mobilną, która walczy przecież o uznanie użytkowników na najbardziej konkurencyjnym rynku świata! Podsumowując, mamy do czynienia z „kaszanką” pierwszego sortu. Ach, zapomniałbym dodać: grę pobierzemy również z Google Play, także za darmo.

[inpl:gamerank rank="1.0"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy